kotlet story

jak to było?
„Lecz choćby przyszło tysiąc atletów i każdy zjadłby tysiąc kotletów,
I każdy nie wiem jak się natężał, to nie udźwigną - taki to ciężar!”


jakoś tak chyba pamiętam… no i właśnie w sprawie kotleta zamieszanie spore.
zwykle po damsku klasycznie robię zakupy na bieżąco sama i kupuję ilości „na oko”. ostatnio jestem w tym procederze ograniczana przez kochanego ojca mego dziecka, który w trosce o kulę, nie pozwala mi dźwigać. super fajnie, ale jak muszę napisać listę czego ile należy kupić to pot mi na czoło występuje bo strzelam w ciemno z czapki czy salami to 10g czy 15 dag i na ogół dziwne z tego wychodzą kombinacje.
J

tak tez było właśnie, gdy zapragnęłam zrobić kotlety i wydałam dyspozycje co do zakupów J
kotlety, których receptura powstała dosyć spontanicznie i za każdym razem jest trochę inna, uwielbiam dziko i mogę jeść na każdy posiłek w ciągu dnia na ciepło, zimno, obiadowo, kanapkowo, w sałatce i ukradkiem w locie...
J   nie są to bowiem klasycznie mięsne mielońce: choć samego mięsa zwykle są trzy rodzaje, równie istotnymi składnikami są soczewica, gotowane warzywka, pieczarki z cebulką podsmażone, bułeczka, zioła różne i zasadniczo co jeszcze w ręce gospodarne wpadnie. J
padłam ofiarą swej receptury i gdy pomieszałam wszystkie składniki, okazało się, że mielonych co najmniej dla pułku wystarczy.
cóż… syndrom wicia przyszedł mi z odsieczą i jak się zabrałam za smażenie to w efekcie 50 sztuk popakowanych w estetyczne paczuszki i zamrożonych czeka na odwilż, gdy smażenie wieloskładnikowych kotletów będzie czynnością zbyt czasochłonną... czyli pewnie marzec przejedziemy na mielonych J


a kotlety wyszły wybornie pyszne i sporo wciągnęliśmy na bieżąco J




1 komentarz:

nurka pisze...

Ha, a ja myślałam że rybne na Wigilię tyle naprodukowałaś. Podaj przepis może być z czapy, zaintrygowały mnie te z pieczarkami i cebulką. Pozdrawiam