wstrząsy wtórne

Porównywanie się do innych matek, a co gorsza, dzieci do innych dzieci jest objawem skłonności masochistycznych. Pojawiają się bowiem dwa typy reakcji zachodzących podczas porównań: pierwszy typ - o rany! wariatka! ale ją pogrzało, ja nigdy taka nie będę! lub drugi typ: o rany! ale ona wspaniała! ja nigdy taka nie będę...
W pierwszym przypadku robi nam to dobrze bo utwierdzamy się w swych decyzjach o postępowaniu z własnym potomkiem i samoocena skacze. Z wielkim hukiem natomiast ta sama samoocena wali się na ryj, gdy słucham lub podglądam matki idealne: codzienne rytuały co do kwadransa, dzieci stymulowane, edukowane, wentylowane, witaminizowane, matkom tym nie przeszkadza nic bo ani pogoda, ani ząbkowanie, ani zwykłe niewyspanie nie wytrąca ich z toru „hej ho do przodu”. Wymyślają kreatywne zabawy, znajdują superfajne zajęcia, gotują same dziecku a ono chce to wszystko jeść i jeszcze dwa razy dziennie wychodzą na spacer. 
Moja samoocena toczy się po warszawskim bruku bo ostatnio rozjechało sie nam wszystko. Toczy się po tym bruku i osiedlowym asfalcie głównie nocami, bo od niedawna nocy nie przesypiamy. Od kolejnych znajomych słyszę, że wreszcie zaczęli spać a ja z goryczą przyznaję, że spalam 10 miesięcy. Czas przeszły dokonany zamknięty, tryb pytający "kiedy znowu?". I nie wiem dlaczego, po co, jak to zmienić, brać młodego do siebie czy nie brać, przyzwyczai sie czy to tylko chwila czy na zawsze? A samoocena matki turla sie poniżej parteru i łka...

PS. Z perspektywy dni kilku wiem, że były to wstrząsy wtórne po ząbkowaniu, śpimy znów po ludzku i osobno a moja samoocena znów jest na etapie „daję rade!” :)


pan krakersy not dead

W szczenięcej potrzebie buntu i przynależności załapałam sie na ostatnia fale punkowej rebelii. Nie przeszkadzało mi to mieć przyjaciół metali hipisów, regowców grungów straitów czy depechów. Świat młodzieńczej subkultury nadzwyczajnie wówczas tolerował odmienność określoną przynależnością do właściwej,  choć niekoniecznie tej samej grupy. Nie tolerował za to skinów, dresów i niezrzeszonych kujonów bo wiadomo... To były grupy niewłaściwe. Ależ kolorowo było w tym czasie. Mimo dramatycznych braków w najbardziej podstawowych kwestiach zaopatrzeniowych, stylizacje młodych ludzi były niepodrabialne. Nie szło się do sieciówki, żeby przeżyć metamorfozę na jedną imprezę ale dziergało się stajla miesiącami z rzeczy dostępnych przerabiając, farbując, przycinając, przeszywając, nadrywając, strzępiąc, zawijając, malując itp. Śmiem zaryzykować tezę, że młodzież była dzięki temu dużo bardziej malownicza niż leniwe małolaty, które dziś decydują sie na  bycie punk by Zara... I wszystkie wyglądają jak klony.
No i właśnie ten punk. Z tamtych czasów pozostał mi rudy czubek, dwudziestoletnie dziś buty, które ponownie stały sie on voque i upodobanie do muzyki ostrzejszej i bardziej drapiącej niż komercyjna papka. Wielkie więc wzruszenie mnie ogarnęło, gdy usłyszałam gaz na ulicach w wykonaniu drących sie dzieciaków! A potem się okazało, że to cała płyta jest z hitami ze starych czasów w wersjach dla juniora! Zamówiona na gwiazdkę. Czekam. Drepczę niecierpliwie, żeby powstrzymać się przed samodzielnym zakupem bo to przecież jeszcze tyle czasu! Słucham więc dostępnych numerów w sieci i polecam całym sercem rodzicom z pokolenia które pamięta z autopsji glany, kostki, ramony, agrafki w uszach i tdtki przewijane ołówkiem ;)
Mam nadzieje ze S. polubi ten klimat. Dobra, muzykę, bo klimat juz nie wróci...


PS. post jest z opóźnieniem minimum dwutygodniowym - wisiał i wisiał i wisiał... niewidoczny. płyta już jest z nami i śpiewam nieustająco gaz gaz gaz na ulicach a mój syn szczerzy się wszystkimi sześcioma zębami :) boossssko :)

konkurs rozwiązany :)

Z pełną stanowczością stwierdzam, że nie mogłabym zasiadać w żadnym jury... Wydawało mi się, że wybór najfajniejszego komentarza w prostym konkursie dla osoby o stanowczym podejściu do oceny innych ludzi będzie proste. Tymczasem nagłowiłam się a w końcu w desperacji spośród kilku faworytów wylosowałam dwóch: Melannnia (gratuluję konsekwencji w pozostawaniu zaskoczoną :))  i Ilonka (w wielu kwestiach się zgodziłyśmy ale maliny położyły mnie na łopatki :)). 
Okazuje się, że ciąża i pojawienie się dziecka to wielki worek niespodzianek: od samego faktu bycia w ciąży i nieuchronności nadchodzącego porodu, przez fizjologiczne szczegóły a na metamorfozach psychicznych kończąc. Każdy dzień zaskakuje i to się nigdy nie kończy :) Wielkie podziękowania dla wszystkich uczestników.
Szczególne pozdrowienia dla autorki posta o wypadającej wątrobie – ubawiłam się do łez. :)


siedzieć trzeba umieć

Każda matka wie, że do siedzenia trzeba dorosnąć :) i lepiej nie startować na siłę za szybko, choć bardzo by się chciało :) a  jak już potomek zaczyna siedzieć, to świat jest piękniejszy. A jak jeszcze zaczyna jeść siedząc to w ogóle tęcza i bańki mydlane.
Jestem ekstremistką wnętrzarską i estetką wypaczoną. Bojkotuję rozwiązania oczywiste i popularne i grzebię i szukam i nie spocznę, póki nie znajdę. Tak też było z fotelikiem do karmienia. Dżizas, wszak to mebel, na który będę patrzeć przez jakieś dwa lata! W salonie, w którym toczy się ¾ życia domowego. Musi być fajny taki fotelik. Najlepiej biały. I jakościowo musi też dawać radę, bo to dla pierworodnego przecież. No to kopałam w sieci najpierw: strony, fora, filmy, opinie, porównania… jacyś faworyci się znaleźli. Pojechałam między regały i okazało się, że faworyci na żywca sami się zdyskwalifikowali: tandetne, nieporęczne, brzydkie kloce. I drogie, a w takich momentach potrafię być rozrzutna, więc ten argument nie był decydujący. Trochę się zmartwiłam, bo już miałam parcie a pomysłów nie. I nagle z boczku zupełnie, niepozornie uśmiechnął się do mnie fotelik uroczy. Hmmm… sceptycznie podeszłam. Marka dziwna i nieznana mi kompletnie, stosunkowo tani, z boku stoi, nikt go nie promuje, a śliczny… haczyka nie znalazłam. Wsadziłam na próbę młodego a ten uśmiech strzelił taki, jakby fotel na miarę dla niego obstalowano…  i tak wyszliśmy z fotelem. I pod każdym względem zdał egzamin. :)

Britton HIP (nasze pokrycie Smiley)
  • ·         zdejmowane pokrycie fotelika łatwe do czyszczenia (można myć pod bieżącą wodą!)
  • ·         wysokość siedzenia regulowana na 6 poziomach
  • ·         do tego 3 położenia oparcia – można zaczynać karmienie w bardzo wczesnym wieku a krzesełko będzie rosło z dzieckiem
  • ·         blacik ma kilka głębokości – dzięki temu przestrzeń dla dziecka może rosnąć
  • ·         pięciopunktowe pasy bezpieczeństwa
  • ·         podwójny blacik -  górna tacka zdejmowana,  może być myta w zmywarce
  • ·         blokada miedzy nóżkami zapobiegająca zsunięciu się dziecka dołem
  • ·         jeśli tacki nie są potrzebne, można je odwiesić na plecy fotelika
  • ·         koszyk siatkowy na zabawki  bardzo pojemy i wygodny – S. teraz już sam sobie zagląda
  • ·         stabilna blokada dwóch kółek
  • ·         złożony sam stoi stabilnie - rozmiar po złożeniu 96 x 42 x 58 cm


PS. To post na specjalne życzenie pytających nas o radę :)



j&j delikatny

Co jakiś czas pojawiają się propozycje współpracy. Blogosfera odkryta przez marketingowców i PRowców zalewana jest konkursami, testami, opiniami, porównaniami, forami i innymi blablabla… Jedni robią to nachalnie i bez wdzięku – wtedy najeżam się i odmawiam, inni znajdują pomysł, są subtelni i traktują z szacunkiem – wówczas rozważam a czasem nawet podejmuję temat. Dziś mnie zawstydzono, ale w tak delikatny sposób, że wstyd mi jeszcze bardziej….
Gdy S. był sporo młodszy otrzymałam zestaw kosmetyków J&J z życzeniami pomyślności oraz materiałami edukacyjnymi. Materiały przejrzałam, jako strasznie poważne w kąt rzuciłam a kosmetyki ostrożnie zaczęliśmy próbować. Swego czasu miałam kontakt z J&J w sferze zawodowej i wówczas spotkałam się z wieloma negatywnymi opiniami: alergizują, podrażniają, za mocno pachną i ogólnie omijać. Dlatego wszelkie próby z młodym przeprowadzałam ostrożnie, choć raczej należę do mam odważnych. I okazało się, że wszystkie kosmetyki młody wporzo toleruje i używa się ich zupełnie przyzwoicie. Młody miał już chyba skończone pół roku więc nie byłam całkiem zielona w pielęgnacji a i jego skóra pozwalała na więcej.
Zaczęliśmy od kąpieli – miły zapach, lekka pianka ale bez przesady, nie podrażnia, nie wysusza. Zrezygnowaliśmy z diabelsko drogich parafinowych preparatów dla niemowląt. Mamy jeszcze jakąś resztkę w zapasie ale nie ma potrzeby do nich wracać. J&J dał radę.
Pupa – S. nigdy nie miał odparzonego tyłka. Tak nam się udawało, że nie było parchów, czerwoności, potówek ani innych pięknych ozdób. Paradoksalnie dopiero przy pierwszych zębach, gdy pielucha była pełna notorycznie, tyłek się poddał i zakwitł… bez przesady, też nie był to Armagedon ale dla nas nowość. I o dziwo J&J załagodził szybciej niż wcześniej stosowane Sudo czy inne podobnie oczywiste. Tu zatem przypunktowali.
Chusteczki – takie sobie jedne z wielu. Kompletnie nic charakterystycznego.
Krem od pierwszych dni życia – przyznaję, że zużyłam go sama bo młody ma swój ulubiony innej marki i jakoś ten nie dorównywał w nawilżeniu i natłuszczeniu ciałka. A na moje powierzchnie zużycie było szybkie i sympatyczne :)

No i ten dzisiejszy wstyd – mimo, że nie napisałam nic wcześniej, dostałam kolejną przesyłkę –materiały edukacyjne i następny produkt. To mnie zmobilizowało, bo jakoś tak wiocha, użyć produkty i nie poświęcić pięciu minut na opinię…


mleczne plany

Plany snułam. No jakoś tak do roku, co najmniej… bo przecież zalet i korzyści wyliczyć nie sposób. Tak, tak, zobaczymy, a może nawet dłużej... Tymczasem syn sie odpiął i koniec. Pewnego wieczora bez ostrzeżenia po prostu się odwrócił i poszedł spać. No i to był ten ostatni raz. Myślałam, że może kasza za późno i nie jest głodny, to rano sie rzuci. Akurat. Rano o świcie kaszę musiałam robić i łyżeczką konsumenta raczyć. 
Epoka cyca zamknęła się, pozostawiając mnie w organizacyjnej dupie: klops nie toleruje butelki, nienawidzi mlek proszkowych, wprowadzanie produktów do diety w powijakach bo przecież cyc nas asekurował. A tu taka niespodzianka.  

Młody jest jednak egzemplarzem niezwykle praktycznym i litościwym jest dzieckiem i po dwóch dobach zachłannie przytulił flaszkę gestem rutyniarza, jakby to była norma od zawsze... Nie przestaje mnie zadziwiać stworzenie, które z dnia na dzień przeszło z własnej inicjatywy mleczną metamorfozę. Sam zdecydował, odpiął się i przerzucił na butlę bez wielotygodniowych podchodów, nieprzespanych nocy i dramatów odstawienia, o których nieustannie słyszę i czytam. Zuch.
A ja teraz w zdwojonym tempie nadrabiam zaległości w bilansowaniu codziennej zdrowej diety dziecka oraz uczę się żyć sam na sam z własnym biustem...
A syn je parówki...







laski o biustach

dwie przefajne laski znają się na biustach jak żaden facet - więcej w wywiadzie TUTAJ

a KONKURS kolejny TUTAJ :)))  

zaskocz mnie jak... - konkurs!

macierzyństwo jest pełne niespodzianek. już w ciąży zaczynają się zdumienia a potem tylko szerzej się człowiekowi otwierają oczy. choć zawsze wydawało mi się, że jestem w miarę świadoma i nieźle wyedukowana, kilka zjawisk zaskoczyło mnie niezmiernie: to mleko nie leci jednym kanalikiem tylko sika kilkoma? jak dziecko pije z jednej piersi, to z drugiej płynie? wstydziłam się ale wierzę, że nie tylko ja zaliczyłam takie wpadki :)

konkurs: 
co zaskoczyło Cię najbardziej w ciąży lub pierwszych miesiącach bycia mamą? 

nie chodzi mi o niespodzianki, jakie robią nam wszystkie dzieci: pierwszy fikołek w brzuchu, czy pierwsze kroczki, ale o takie wielkie "aaaaa to nie wiedziałam"... czekam na Wasze opowieści - niech będą zabawne, soczyste, prawdziwe... 
jako subiektywna aktorka bloga osobiście subiektywnie wybiorę posta, który najbardziej mnie poruszy :) 
proszę o podawanie adresów emailowych, abym mogła skontaktować się z wybraną autorką. 
czas trwania konkursu: od dziś 6XII do 15.XII do końca dnia.

do wygrania zestaw Lovela (proszki Lovela: 1,8 kg do bieli oraz 1,8kg do kolorów, maskotka-foczka, 3 próbki mleczka do prania 120 ml Lovela, czapeczka, niedrapki) 



konkurs organizuję dzięki uprzejmości marki Lovela - inicjatora programu Lovela Care, który rozpocznie się 19XII - więcej na ten temat TUTAJ 
zapraszam też na stronę „Lovela. Jak miło być dzieckiem” na fcb






głodny robal

W naszej bibliotece rywalizują dwa nurty: dokument, fakt i historia z najbardziej fantastycznie fantazyjną fantasy. Z jednej strony półkę obciąża reporterskie mięso - analiza, wywiad, biografia – na drugim krańcu przysiadają smoki, błyszczą królestwa, tupią krasnoludy i strzela magia. Dwie różne osobowości przejawiają upodobanie do odmiennej lektury, dzielą jednak zamiłowanie do słowa jako takiego, a drukowanym na ogół delektują się i mlaskać intelektualnie przy tym lubią.
Nurt trzeci jeszcze nie jest sprecyzowany. Młody człowiek poszukuje swojej drogi wśród papierowych galaktyk. Tymczasem hitem jest historia głodnego robala. W skrócie przebieg akcji: jajko, mała gąsienica, dużo jedzenia, duża gąsienica, kokon, motyl. Tektura, kolorowe obrazki, dziurki dla małych paluszków. Oprócz emocji towarzyszącej samej historyjce można się na tej książeczce uczyć kolorów, owoców, liczb i dni tygodnia. A i pierwsze przyrodnicze fascynacje zaszczepione. 

Książka Erica Carle "Bardzo głodna gąsienica" została przetłumaczona na 47 języków a robal ma 40lat! TUTAJ wywiad z autorem :) 


B-D-H-C

Zawsze lubiłam swój biust. Nie żebym była fetyszystką, ale wśród wielu zastrzeżeń do swojego ciała akurat biust satysfakcjonował mnie prawie zupełnie. Prawie, bo mógłby być większy, ale to jedyny jego feler. Wysoko, symetrycznie, niezbyt wytrzeszczony ale bezczelnie pewny siebie i zdyscyplinowany. Bez uciekania pod pachy, bez zeza. Latem kpił ze staników a test ołówkowy arogancko olewał. Apogeum samozachwytu biust osiągnął w ciąży, gdy jego uroda przyćmiła wzniosłe powody, dla których przechodził metamorfozę. Nadal pięknie wyprężony urósł wreszcie do rozmiaru przepysznego. Przeliczył się jednak w swej bucie i tuż po porodzie jeszcze się bardziej nadął megaloman cholerny i tym razem przegiął, bo sam nie nadążał za rosnącym ego. W końcu z wielkim hukiem załamał się swą wielkością. Nie wdając się w szczegóły, nadal był okazem wystawowym ale wolałam go od tej pory w bieliźnie niż bez.
A teraz finał, morał w bajce i nauczka dla egocentryków: skończyła sie epoka prosperity i smutkiem powiało. Biust pozostawiony sam sobie spokorniał. Przez 9 miesięcy nabrał szacunku do ciężkiej pracy.  Podupadł niestety wizerunkowo i nie jest już tak hardy, gdy zagrozi sie mu ołówkiem... Mania wielkości uleczona.

Szkoda tylko, że szufladę z bielizną muszę wymienić po raz kolejny całkowicie...




konkurs :)

konkurs i wywiad z W&B do zobaczenia TUTAJ :)))

przygoda z dresem


wychodzę z wózkiem i muszę pokonać zamykające się ciężkie drzwi, przygniatające mnie i dziecko, i tuż za drzwiami schody w ilości stopni pięciu. uprawiam stylową gimnastykę gdy podbija do mnie sympatyczny facet w dresie i znosi wózek z uśmiechem. wygląd ma typowego drecha bo łeb podgolony, sam chudy a dresik zawadiacko z gumką w pasie i kostkach odsłania biały wąski bucik. na smyczy natomiast czerwonej skacze radosny beagle. i tenże dresonosz z niegasnącym uśmiechem podbija me serce bezpretensjonalną propozycją: bo ty tu pewnie często z tym wózkiem pomykasz? to może byś przy okazji wpadała pieska mi wyprowadzić?

bez obaw. przyśniło mi się. facet i sytuacja są wytworami zmęczonego umysłu. ale niezbicie dowodzi to faktu, iż umysł matki nawet podczas odpoczynku analizuje i planuje i dąży do maksymalizacji ergonomii codziennych czynności i wykorzystania czasu z dzieckiem. nie ma pustych przelotów. odkąd jest dziecko logistyka i planowanie to podstawa.

dla orłów


coś mi się wydaje, że bycie facetem nie jest proste.
wiwisekcji poddaje się macierzyństwo, rozwałkowuje się psychikę i hormony żony, samopomoc babska ekstrawertycznie mieli codzienne rozterki i problemy koleżanek i własne. matki, żony, singielki, baby zwykłe i niezwykłe szatkują kobiecość i dziergają wspólnie makatkę skomplikowanej istoty z wenus, która niewolnicą jest cyklu księżycowego i nawet sama nie do końca rozumie, kim jest i o co jej właściwie chodzi. sekret pokrętnej kobiecości. aksjomat. amen.

tymczasem facet jest sam. sam sobie porzucony, bo przecież samcze poczucie wartości nie pozwala na miętoszenie się z uczuciami i problemami publicznie, jak zwykły to robić ekshibicjonistyczne baby. a poprzeczka przed biedakiem majaczy w chmurze absurdu gdzieś bardzo wysoooko… ma być macho ale nie za bardzo, bo wrażliwy ma być i empatyczny. dominować nad kobietą? nie powinien za bardzo, bo przecież partnerem ma być ale męskie silne ramię ważne jest i inicjatywę czasem przejąć powinien.  i niespodziankę zrobić od czasu do czasu, ale tylko „taką, jak bym chciała, bo takich zaskakujących niespodzianek to nie lubię"... kwiaty i biżuteria  mile widziane ale niech nie traktuje ich jako lekarstwa i wymówki za swoje winy i niech w banał nie popada, bo na łatwiznę iść to każdy potrafi. ma być niezależny, bo pantoflarzami gardzimy, ale niech jednak konsultuje decyzje i o radę chętnie pyta. niech dba o siebie: goli, pachnie, smaruje, przycina, usuwa, skrobie itd. no ale nich testosteron w nim kipi! sportowa sylwetka mile widziana lecz za dużo z domu nie wychodzimy. pasje męskie są cudowne i niech ma zdrowe zainteresowania, bo to znaczy, że osobowość ciekawa, ale ci koledzy... wykształcony, oczytany, współczesna kultura obczajona, co nie przeszkadza mu koła z uśmiechem zmienić i zawiasów naderwanych w szafce wyregulować.

to była poprzeczka dla chłopaka, męża, partnera… ale jest jeszcze jedna – dla orłów… bo ojcem to ten nasz facet ma być przede wszystkim do ojcostwa chętnym. spokojnym i cierpliwym, ale sam z temperamentem i fantazją dziecka.  odpowiedzialny, konsekwentny i zdecydowany, ale delikatny i empatyczny. zaznajomiony z harmonogramem szczepień i wprowadzania warzyw do diety dziecka, ale nie kwestionujący wyborów i decyzji matki.
tak jeszcze można długo ...

no i szczerze mówiąc, to szkoda mi faceta. ja mam swoją twierdzę kobiecości o grubych murach wielopokoleniowej solidarności w podtrzymywaniu wizerunku istoty dziwnej, a on? on ma stos sprzecznych wymagań piętrzący sie niebotycznie.
wolę być matką niż ojcem  ;)

żywienie i aktywność dzieci 1-3

byłam na konferencji. sama je zwykle organizowałam, teraz bywam gościem :) macierzyństwo... zmiany zmiany zmiany... 
konferencja dotyczyła nowego produktu dla dzieci, ale nie o nim będzie mowa, bo osobiście go nie testowałam - jest bowiem dla dzieci starszych niż klops, czyli w wieku 18m+
natomiast wykład ekspertów na temat żywienia dzieci i ich aktywności fizycznej był jak najbardziej na czasie. dlatego wrzucam pełen pakiet materiałów prasowych poniżej w linkach i myślę, że przydadzą się niejednej mamie :) 


- ciekawostki z badań
grupy produktowe i planowanie zbilansowanego jadłospisu
- dekalog dobrego odżywiania
- jak sobie radzić z niejadkiem
- 10 zasad aktywnego dziecka
- ćwiczenia dla dzieci i rodziców





tak sobie myślę

tak sobie myślę, że zachwyt nad własnym dzieckiem i miłość rodzicielska muszą mieć swoje granice. nie oznacza to, że limit wyznaczam na uczucia w rodzinie. to oznacza, że obcy mi jest klimat wpadania w pastelową otchłań rodzicielstwa. ślepe zauroczenie własnym potomkiem i bezwarunkowe mu oddanie jest naturalne i wręcz wskazane. wiem, bo przecież sama mam jedyne dziecko idealne :) ale ciągle ważna jestem dla siebie JA i ważny jest dla mnie mój świat.
tak nas natura stworzyła, że abyśmy nie pożarli własnych dzieci, gdy drąc się zwyczaje dotychczasowe nam w życiu rujnują, kochamy je mimo wszystko.  prędzej własnym ciałem zasłonimy, niż tknąć groźbie czy krytyce pozwolimy. przewrotna natura sprawiła równocześnie, że każdy z nas w celu zachowania gatunku i osobistego przeżycia, instynktownie jest egoistą, żeby przetrwać trzeba wszak myśleć o sobie…  

i tu ten bełkot zapętlam teraz do tezy wyjściowej, że czasem obok tej rodzicielskiej plątaniny zachwytów i wzlotów trzeba najzwyczajniej w świecie pobyć sobą. egoistycznie, świadomie, hedonistycznie… co kto lubi… wszak lubić coś przyzwyczailiśmy się lat wiele przed dzieckiem, wszak długo przed dzieckiem ukształtowały się nasze osobowości: pasje, namiętności, podatności, małe i duże „lubię/ nie lubię” czy „chcę/ nie chcę”.
czy odcięcie pępowiny ma oznaczać odcięcie dawnej mnie? nie! ja jestem ta sama! owszem, bogatsza o macierzyństwo w całej rozciągłości i głębokości definicji, ale ta sama. zdroworozsądkowa rezygnacja z używek nie oznacza, że nie pamiętam, jak są fajne dzikie imprezy. wymuszona logistyką usypiania i karmienia, wielka towarzyska nieobecność nie oznacza, że nigdy już nie wjadę w towarzystwo z głośnym I-HAAA na ustach. to, że w konsekwencji ciąży mam słodkie dziecko, nie oznacza, że nie walczę dziś o figurę i lustro. czy to wszystko sprawia, że jestem złą matką?

myślę, że wiele można mi zarzucić błędów i niedociągnięć. pierwsze dziecko to wielki poligon. ale nie dam sobie wmówić, że dziecko oczekuje zatracenia siebie, że miarą dobrego rodzica jest ilość słodkich epitetów i stopień rezygnacji z normalności.
co ma do zaoferowania rodzic, którego świat przestał istnieć w chwili narodzin i kręci się wyłącznie wokół dziecka? lustro? spójrz dziecino to mój cały świat, cała reszta nic nie warta?

dziecko potrzebuje nauczycieli, przewodników, wzorów charakterów, odniesień! kogoś, kto z zachwytem będzie patrzył na świat, będzie o nim uczył, będzie go tłumaczył, będzie go z radością konsumował i kształtował codziennie i czerpał radość z bycia sobą. kogoś, kto pomimo ogromu miłości do dziecka, prowadząc je za rękę nauczy, jak ma być szczęśliwym człowiekiem – będąc sobą…


laska na alaskę

pogoda piękna tej jesieni proszę pani...
o tak tak, jakaż ta jesień piękna proszę pana... 
kanada to czy alaska? a może norwegia?  
nieee... to mazowsze proszę pana... 
ale żeby szorty jesienią na mazowszu? 
no szorty, bo piękna ta jesień proszę pana...

kręgosłup, stopy, postawa*

Za prawidłową postawę odpowiadają mięśnie kręgosłupa. Do 12 miesiąca życia kręgosłup dziecka przypomina literę „C”, później stopniowo ten kształt zmienia się, przechodząc w literę „S”. Żeby kręgosłup rozwijał się prawidłowo, potrzebna jest aktywizacja zarówno mięśni płytkich (są one aktywne właściwie przy każdym ruchu), jak i głębokich (ta grupa mięśni jest kluczowa dla utrzymania właściwej postawy).
Jak zadbać o stymulację mięśni głębokich kręgosłupa? Oto kilka ćwiczeń.



Ćwiczenia mięśni stóp
Stopa dziecka rozwija się intensywnie od momentu kiedy dziecko uczy się chodzić aż do 12 roku jego życia. Ćwiczenia powinny odzwierciedlać różnorodną aktywność dziecka – zarówno chód po nierównym podłożu (ćwiczenia wzmacniające, sensomotoryczne), jak i biegi oraz podskoki (ćwiczenia dynamiczne).




Zachowanie prawidłowej postawy
Warto zwrócić uwagę na postawę dziecka podczas zabawy. Rodzicom najłatwiej wychwycić pewne nieprawidłowości, gdyż widzą swoją pociechę w różnych sytuacjach, zarówno podczas zabawy, jak i spożywania posiłków. Kilka prostych wskazówek dotyczących poprawnej postawy podczas wykonywania tych czynności będzie najlepszą profilaktyką dla malucha.




*porady dotyczące żywienia i aktywności fizycznej dziecka między 1 a 3 rokiem życia pochodzą z konferencji Rośnij Zdrowo i Aktywnie, BoboVita NUTRICIA Polska,19.10.2011 r.

10 zasad aktywnego dziecka*

1.      Spacerujcie!
Wspólne spacery to najbardziej naturalna forma ruchu. Spacer korzystnie wpływa na mięśnie odpowiedzialne za prawidłowe kształtowanie się kręgosłupa i stóp. Nie przejmuj się pogodą, zabawy w kałużach to coś, co na pewno ucieszy dziecko.
2.      Bawcie się w plenerze
Na spacery wybieraj miejsca bliskie naturze. Trawa, piasek, czy innego rodzaju nierówna powierzchnia stymuluje rozwój koordynacji ruchowej dziecka.
3.      Skorzystajcie z placu zabaw
Każda forma aktywnego spędzania czasu jest korzystna. Sprawdź, gdzie jest najbliższy plac zabaw i odwiedzaj go z dzieckiem jak najczęściej. Nowoczesne zabawki to „tory przeszkód” dla dzieci. Asekurując dziecko i pozwalając mu spróbować swoich możliwości na nowych urządzeniach, wspierasz rozwój jego umiejętności.
4.      Ćwiczcie w domu
Wykorzystaj przedmioty codziennego użytku w trakcie zabawy z dzieckiem. Ułóż „tor przeszkód” z worków i poduszek. Dziel z dzieckiem część wyposażenia fitness dla dorosłych – trampolina czy piłka do ćwiczeń świetnie nadają się do zabaw z dziećmi.
5.      Kupuj mądrze zabawki
Warto zainwestować w trójkołowy rowerek lub rower do odpychania się nóżkami. Samochodzik na pedały lub koń na biegunach też mogą się okazać świetną rozrywką. Będą dobrym urozmaiceniem zabawek, które pozwalają się bawić na siedząco.
6.      Bądź wzorem
Spędzaj czas aktywnie z dzieckiem. Zapiszcie się na basen, zajęcia taneczne lub gimnastykę. Pokazując dziecku różne formy spędzania czasu kształtujesz jego przyszłe nastawienie do aktywności fizycznej.
7.      Zadbaj o profilaktykę
Zwróć uwagę na postawę dziecka podczas wykonywania codziennych czynności. Pozwoli to uniknąć wad postawy w przyszłości.
8.      Zdrowa stopa to podstawa
Dopilnuj, żeby dziecko miało odpowiednio dobrane obuwie – tylko takie pozwoli jego stopom prawidłowo się rozwijać i zapewni należyty komfort.
9.      Woda zdrowia doda
Spragnionemu po ćwiczeniach dziecku podawaj do picia wodę, żeby uniknąć wypłukiwania się z jego organizmu składników mineralnych. Nawet niewielkie odwodnienie wpływa na procesy chemiczne zachodzące w naszym ciele.
10.  Dobre odżywianie to podstawa
Prawidłowo zbilansowana dieta to gwarancja, że dziecko będzie miało wystarczająco dużo energii.


*porady dotyczące żywienia i aktywności fizycznej dziecka między 1 a 3 rokiem życia pochodzą z konferencji Rośnij Zdrowo i Aktywnie, BoboVita NUTRICIA Polska,19.10.2011 r.

Czy wiesz, że…?*

  • Tylko 45,5% dzieci pomiędzy 1 a 3 rokiem życia ma prawidłowy wskaźnik masy ciała (BMI)*
  • 27,5% dzieci ma zbyt wysokie, a 27% zbyt niskie BMI *
  • W ciągu pierwszych 3 lat życia kształtują się nawyki żywieniowe dziecka
  • Pierwsze 3 lata życia dziecka to również okres jego najintensywniejszego rozwoju
  • Dzieci powinny jeść 4–5 posiłków dziennie
  • 80% dzieci między 1 a 3 rokiem życia spożywa za mało wapnia i witaminy D*


*Na podstawie badania „Kompleksowa ocena sposobu żywienia dzieci w wieku 13–36 miesięcy w Polsce” przeprowadzonego w 2010-2011 roku przez Instytut Matki i Dziecka i sfinansowanego przez Fundację NUTRICIA.

jak radzić sobie z niejadkiem?*

Jak sobie radzić z niejadkiem?
Utrata apetytu może, ale nie musi być sygnałem kłopotów ze zdrowiem. Jeżeli maluch notorycznie odmawia współpracy przy stole, zastanów się czy nic mu nie dolega. Jeżeli masz jakieś wątpliwości, skonsultuj się z pediatrą.
Dbaj o urozmaiconą dietę – zbyt mały wybór posiłków może w przyszłości zaowocować lękiem przed próbowaniem nowych smaków
Pamiętaj, że jemy oczami – kolorowa zastawa i dekoracje potraw na pewno zachęcą malucha do jedzenia.
Jedzenie to czysta przyjemność – nie zmuszaj dziecka do jedzenia ani nie przekupuj go słodyczami.  Kiedy będzie głodne, na pewno z chęcią zje przygotowany przez ciebie posiłek.
Cierpliwość to podstawa– dziecko zazwyczaj potrzebuje kilku prób, żeby przekonać się do nowego smaku i dołączyć go do swojego menu.
Pozwól dziecku uczestniczyć w przygotowywaniu posiłków – coś co zrobicie razem, na pewno będzie mu bardziej smakować.
Postępuj konsekwentnie – jeżeli postanowisz, że posiłki spożywacie przy stole, nie pozwalaj maluchowi na jedzenie podczas oglądania telewizji czy zabawy – może poczuć się zdezorientowany.
Nie podawaj dziecku posiłków zbyt często – jeżeli nie jest głodne, nie będzie chciało najeść się na zapas – jest to zresztą bardzo prawidłowy odruch. Daj mu troszeczkę zgłodnieć i spróbuj zachęcić do posiłku ponownie.

*porady dotyczące żywienia i aktywności fizycznej dziecka między 1 a 3 rokiem życia pochodzą z konferencji Rośnij Zdrowo i Aktywnie, BoboVita NUTRICIA Polska,19.10.2011 r.

grupy produktowe / układanie zbilnsowanego jadłospisu*

Co powinno się znaleźć w posiłkach dziecka?



Talerz przedstawia rodzaje produktów, które powinny znaleźć się w codziennym jadłospisie, ale nie ich ilość i proporcje.

Pamiętaj o odpowiednim zbilansowaniu jadłospisu dziecka. W diecie malucha zarówno nadmiar, jak i niedobór pewnych produktów jest szkodliwy. Prawidłowe odżywianie to takie, które zapewnia optymalną ilość żywności z różnych grup produktów. Tylko wtedy dostarczymy dziecku składników odżywczych niezbędnych dla jego zdrowego wzrostu i rozwoju. Te składniki to m.in.: białko, żelazo, wapń, witamina D, jod oraz błonnik pokarmowy. Ograniczać należy spożycie tłuszczów zwierzęcych, cukru oraz soli.

Czym charakteryzują się poszczególne grupy produktów?
Produkty zbożowe – są źródłem energii w postaci węglowodanów złożonych i dlatego powinny stanowić podstawę codziennego jadłospisu. Produkty z pełnego ziarna dostarczają także witaminy z grupy B oraz cenny błonnik, niezbędny do prawidłowej pracy przewodu pokarmowego.
Warzywa i owoce – zawierają dużo składników mineralnych, witamin oraz błonnik. Dziecko powinno je spożywać 3–5 razy dziennie.
Mięso, ryby, wędliny, jaja – to doskonałe źródło najwyższej jakości białka zwierzęcego oraz żelaza, cynku i miedzi. Dodatkowo, ryby są dobrym źródłem jodu i nienasyconych kwasów tłuszczowych z grupy omega-3.
Mleko i przetwory mleczne – zawierają wapń, magnez, pełnowartościowe białko, witaminę D oraz witaminy z grupy B.
Oleje roślinne i masło – zawierają niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe oraz witaminy A, D, E i K. Powinny być spożywane codziennie, w niewielkich ilościach.

Gdzie szukać składników odżywczych?




Jak planować jadłospis dziecka?
Warto już od najmłodszych lat kształtować zdrowe nawyki żywieniowe dziecka. Unikaj podawania dziecku przekąsek między posiłkami oraz jedzenia przed telewizorem lub w czasie zabawy. Kierowanie się apetytem dziecka i jego aktywnością fizyczną pomogą zapobiec jego przekarmieniu lub niedożywieniu. Sprawdzaj też przy okazji wizyt u pediatry rozwój fizyczny dziecka na podstawie siatek centylowych, opracowanych przez WHO.
Ile posiłków?
Dziecko powinno jeść 4–5 posiłków dziennie. Podając dziecku posiłek spróbuj je zaintrygować – kolorowe, pięknie pachnące dania, podane na ładnym talerzyku na pewno zainteresują dziecko i pobudzą jego apetyt. Jeżeli maluch jest niejadkiem, lepiej nie nakładać na jego talerzyk zbyt dużej porcji jedzenia – może go to zniechęcić. Za to obiadek zjedzony do ostatniej łyżeczki i aprobata najważniejszych dla niego osób na pewno go ucieszą.
Śniadanie
To najważniejszy posiłek dnia. Powinno być pożywne i pełnowartościowe, tzn. dostarczać białko, węglowodany, tłuszcz oraz witaminy i składniki mineralne. Dla dzieci w drugim roku życia idealnym rozwiązaniem jest kaszka mleczna, nieco starsze dzieci chętnie zjedzą płatki śniadaniowe z mlekiem lub jogurtem. Pamiętaj o tym, żeby produkty, które podajesz dziecku były odpowiednio dobrane do jego wieku.
Drugie śniadanie
Powinien to być niewielki posiłek, zmniejszający uczucie głodu w oczekiwaniu na obiad. Może to być np. kanapka z twarożkiem i sok lub jogurt z owocami.
Obiad
Najlepiej gdy składa się z dwóch dań. Pamiętaj, by przygotowując zupę unikać słonych „kostek rosołowych”. Drugie danie powinno składać się z produktu bogatego w białko (chude mięso, ryby lub jaja), warzyw gotowanych lub surówki oraz sycącego dodatku, jakim mogą być ziemniaki, ryż, kasza lub makaron. Dziecko nie musi jeść mięsa lub ryb codziennie, raz w tygodniu możemy podać mu jarski obiad.
Podwieczorek
Na podwieczorek maluch najchętniej zje świeże owoce, sok lub też deser na bazie mleka.
Kolacja
Zwróć uwagę, żeby nie podawać dziecku kolacji tuż przed snem – żeby posiłek nie obciążył nadmiernie przewodu pokarmowego. Maluch chętnie zje zarówno kaszkę na mleku, jak i różnego rodzaju kanapki albo omlet.





dekalog dobrego odżywiania *

Dekalog dobrego odżywiania

1.      Zboża z pełnego przemiału
Pieczywo i inne przetwory zbożowe podawane dziecku powinny w większości pochodzić z pełnego przemiału – tylko takie są bogate w wartościowy błonnik
2.      Codziennie warzywa i owoce
Należy podawać dziecku 3–5 porcji dziennie. Mogą to być warzywa surowe i gotowane, a także soki i przeciery przeznaczone dla dzieci (bez dodatku cukru, konserwantów i sztucznych barwników).
3.      Mięso – nie każde, jajka – nie co dzień
Chude mięso czerwone, w tym wędliny, powinno się podawać dziecku nie częściej niż dwa – trzy razy w tygodniu, a jajka kurze w te dni, w których nie jest spożywane mięso.
4.      Na pragnienie – woda
Dla ugaszenia pragnienia podawaj dziecku wodę. Ograniczaj słodkie napoje i napoje gazowane.
5.      Mleczne produkty każdego dnia
W codziennym jadłospisie dziecka powinien znaleźć się nabiał: mleko (w tym mleko modyfikowane przeznaczone dla dzieci po 1 roku życia), maślanka, kefir lub jogurt. Dla dzieci powyżej 2 roku życia zalecane są produkty ze zmniejszoną zawartością tłuszczu.
6.      Minimum soli i cukru!
Dzieci odczuwają smaki inaczej niż dorośli – doprawiając potrawy nie kieruj się własnym smakiem. Nie przyzwyczajaj malucha do jedzenia zbyt słonych i słodkich potraw, a nie będzie o nie prosić.
7.      Bez podjadania
Nie pozwalaj dziecku na podjadanie między posiłkami oraz jedzenie przed telewizorem lub w trakcie zabawy. Podczas pierwszych 3 lat życia dziecka masz szansę ukształtowania prawidłowych nawyków żywieniowych na całe życie. Jeżeli teraz nauczysz dziecko obywać się bez zbędnych przekąsek, w przyszłości nie będzie miało problemów z podjadaniem.
8.      Ryby obowiązkowe!
Wskazane jest podawanie dziecku ryb 1–2 razy w tygodniu. Ryby są cennym źródłem nienasyconych kwasów tłuszczowych omega-3, które wspomagają rozwój intelektualny dziecka. 
9.      Tłuszcze – najlepiej roślinne
Posiłki dla dziecka powinno się przygotowywać z wykorzystaniem tłuszczów roślinnych. Warto za to ograniczać w jadłospisie tłuszcze pochodzenia zwierzęcego.
10.  Ruch to zdrowie!
Dbaj o aktywność fizyczną dziecka. Dzieci, które dużo się ruszają, lepiej wchłaniają zawarte w posiłkach składniki odżywcze, co bezpośrednio przekłada się na ich lepszy rozwój








*porady dotyczące żywienia i aktywności fizycznej dziecka między 1 a 3 rokiem życia pochodzą z konferencji Rośnij Zdrowo i Aktywnie, BoboVita NUTRICIA Polska,19.10.2011 r.

empatia niekontrolowana

mam koleżankę, która "w tych dniach" płacze na reklamach TV. empatia, egzaltacja, tkliwość z pogranicza nietykalności bomby atomowej na pajęczynie. powodem do żartów była nieustannie, na szczęście zdawała sobie zawsze sprawę, że to hormony, więc sama śmiać się ze zjawiska też potrafiła. a ja zawsze byłam raczej z tych uczuciowych ale wstrzemięźliwych. tylko ważne i duże emocje spływały po policzkach i niweczyły makeup a mniejsze wzruszenia na ogół kisiłam odruchowo w sobie. 
tymczasem coś się zmieniło. mogłabym napisać "to był poniedziałek", parafrazując starą reklamę, ale nie pamiętam dnia tygodnia. jakkolwiek, jadę samochodem, fajny dzień, młody z tyłu kima po wizycie u kumpla. słucham radia. prowadzący zapowiada reportaż o jednym panu, co swoją panią nagrał na komórkę, jak biła dziecko i teraz sprawa jest w prokuraturze. niezbyt jestem zachwycona perspektywą ale nie reaguję dosyć szybko. niestety... reportaż bowiem zaczyna się bez ostrzeżenia, bez dżingla, wstępu ani niczego... PAC! PAC! MAMO NIE BIIIIJ! 
w tym momencie reakcja jest szybka i zdecydowana: radio przestało grać w ułamku sekundy... w czasie, gdy ręka dzikim szarpnięciem zabiła radio, po twarzy już płynęły pierwsze łzy. chwilę później zanosiłam się rykiem, szlochem, glutem i wstrząsały mną spazmy, jakby mi ktoś krzywdę robił przenajwiększą. dobrze, że niedaleko do domu było bo zagrożenie na drodze prawdopodobnie stanowiłam z ograniczoną widocznością przez rozmoknięty tusz... 
od pewnego czasu przeczuwałam, że narodziny syna zmieniły mnie na różnych płaszczyznach ale nie byłam świadoma wszystkich aspektów tej przemiany. czytałam i słuchałam o dojrzałości, o instynkcie, o pewności siebie itp itd. ale jakoś nikt nigdy nie ostrzegał, że empatia młodej matki jest nieokiełznanym szaleństwem! 
i to w sumie tyle. bo teraz już tak mam, że jak coś się dzieje dziecku, nawet fikcyjnemu, epizodycznie pojawiającemu się w serialu, obcemu, brzydkiemu, każdemu - to mnie rwie macierzyństwo za wnętrze i targa. 


akurat na ten temat artykuł mi wpadł w oko KLIK 



radio bajka

radio bajka - blisko ucha malucha – warszawa 87,8 mhz, kraków 95,2 mhz

działa od czerwca. sama odkryłam kilka dni temu. i teraz słucham w samochodzie radia z bajkami, pioseneczkami i muzyką z pozytywki. tak, śmieszne, ale bycie rodzicem w tajemniczy sposób powoduje przemiany niedostrzegalne na pierwszy rzut oka...
wszystkim, którzy mogą się załapać na zasięg, polecam :)

anegdotka poniżej nie ma na celu zniechęcenia do twórców programu – jest po prostu śmieszna. prowadzący - upalony, na kacu albo ćwierć-mózg – oraz dwójka przedszkolaków rozmawiają o zwierzątkach. misie polarne i brunatne. pojawia się wiele aspektów misiologii – a gdzie misie żyją, a co robią w zimie, a co misie jedzą? to pytanie wprawia przedszkolaki w osłupienie. cisza w eterze. ewidentnie nikt nie wie. ale rezolutna dziewczynka ratuje sytuację i podrzuca sugestię: jedzą robaki? prowadzący na to, że brawo, bo misie zasadniczo jedzą wszystko to i robaki pewnie też. nie widać w radiu miny dziewczynki ale na pewno jest dumna. audycja trwa. piosenka o starym niedźwiedziu. trochę danych statystycznych, waga, miara itp. i na koniec, skądinąd fajna zabawa: prowadzący pokazuje dzieciom obrazki (przypominam, że rzecz ma miejsce w radio) a one mają znaleźć skojarzenie z misiem. fajne by to było i kreatywność dziecięcą pobudzające, ale prowadzący ewidentnie nie skumał na czym polega zabawa bo pokazuje obrazek i pyta: a co to jest? czy to coś kojarzy wam się z misiem? to jest marchewka? czy ona kojarzy wam się z misiem? no cóż, dzieci ewidentnie znowu nie bardzo wiedzą, co powiedzieć, bo tak zadane pytanie wywołuje skojarzenie z misiem automatycznie, choćby go nie było... za chwilę jest obrazek z budą: czy misie mieszkają w budkach? nieee... w budkach mieszkają kotki – odpowiada sam sobie prowadzący. ale dziewczynka na to: yyyy w budkach mieszkają pieski... no tak oczywiście żartowałem – ripostuje prowadzący. no i finał. a co to jest? pszczółka? a kojarzy wam się z misiem? dlaczego?
i teraz uwaga, ryknęłam głośnym śmiechem prowadząc samochód, odzywa się dziewczynka: bo jedzą robaki?



moon boots i co dalej?

od lat wożę się/siebie samochodem spod i do. leń we mnie tkwi i zakorzeniony jest głęboko. odzwierciedleniem jest stan garderoby: buciki skórzane zimowe bez ociepleń, płaskie podeszwy, płaszczyki bez podpineczek, czapeczki stylowe ale wiele z termoobiegiem wspólnego nie mają. syn na kolejną próbę mnie zatem wystawia, bo muszę nabyć nowy ekwipaż na jesienno-zimowe spacery. plucha, breja, coś kapie, coś zacina, wsącza się za kołnierz i do buta... bleah... no ale jakoś się trzeba przygotować.
robiąc wstępne rozeznanie najpierw w sieci, napalam się obecnie na buty, ale nie mam pomysłu co do nich na górę. i teraz... po raz pierwszy chyba na tym blogu... pytam oficjalnie: co na górę do moon bootów? żeby było ciepło, wygodnie i stylowo? :)))



pory roku

zmiana pór roku wisi w powietrzu. wieczory chłodne, noce zimne, poranki rześkie. dni krótsze i kości dreszczem zimnawym łaskoczą. zwykle o tej porze roku staram się jak najdłużej oszukiwać rzeczywistość i odpycham moment remanentu w szafie. odpycham nawet moment założenia skarpetek, choć później już w tych skarpetkach zostaję na dobre do wiosny :)
są dwa takie momenty w roku - właśnie teraz i okolice wielkanocy - gdy na ulicy zderzają się dwa trendy: jeszcze jest ciepło/zimno i już jest zimno/ciepło (niepotrzebne skreślić w zależności od pory roku). i właśnie wtedy spotykają się na spacerze i na przystanku japonki z kozakami, kalosze z balerinami, ortaliony z wełnami, szaliki z apaszkami, sunglasy z nausznikami, słomkowe kapelusze z wełnianymi beretami. i miszmasz panuje i barok kolorowy, a każdy wychodzi z założenia, że przecież jeszcze albo już jest ciepło/zimno. 
ależ subiektywne to odczucie! 
bo jak siedzisz ze znajomymi w kawiarence na leżaku, jak przez cale lato dotychczas, to ciepło w tshircie i tenisówkach, ale już na grilla popołudniowego na tarasie w lesie polar jakoś nie dość ciepły i szal mota się sam ciaśniej wokół szyi i o uszy zahacza.
zabawne, że teraz jeszcze długo będziemy obserwować jesienne brawurowe stylizacje bliżej lata osadzone, niż przy tej samej temperaturze, na tych samych osobach na wiosnę. jawny opór stawiany nadchodzącej słocie wyraża się w większej tolerancji na niską temperaturę niż wiosną, gdy wychłodzeni z akumulatorami ledwo zipiącymi na przednówku otulamy się i drżąc wypatrujemy kolejnych kresek na termometrze.


PS. post zapodział się jakoś nieopublikowany a miał być we wrześniu... teraz już chodzę w skarpetkach i na pewno nie w szortach na gołego :)