słowa słowa słowa

skąd się biorą słowa do dziecka? biorą się z... yyyyy… nie wiadomo. człowiek wznosi się na wyżyny kreacji, wypaplując z siebie niezwykłe konstrukcje, żeby synek słyszał glos i żeby się uczył i żeby świat rozumiał i żeby intonacja koiła itp. itd. sensu w tym gadaniu nie ma za dużo, bo ileż można opisywać człowieczkowi proces zmiany pieluchy? nawet używając niezwykle wzniosłych słów, zmieniając stylistykę wypowiedzi od gwarowej przez staropolską po lumpiarski styl z bramy, jakby się człowiek nie napinał na zasób słów szeroki co by potomkowi paletę poszerzać, i tak będzie to tylko opis zmiany pieluchy... więc po kilku takowych dziennie poszerza się zakres tematyczny i wchodzi się mimochodem np. na grząski acz szeroki obszar bieżących wydarzeń – polityka, sport, życie rodzinne - plany na weekend, menu obiadowe, plotki towarzyskie wraz z własnymi opiniami o ludziach i ich czynach, barwne opisy fizyczności potomka połączone z wyrazami dumy i snuciem planów, jak takowa fizyczność wpłynie na jego życie... i tak człowiek paple i paple, starając się mówić wyraźnie i prawidłowo, żeby synek nawyków złych nie nabrał.

ale jakby się człowiek nie starał, nigdy nie wie, co potomek wybierze, by wkroczyć w wiek kontaktów międzyludzkich słowem płynących i jakim wyrazem zaszczyci otoczenie. S. ma dopiero 3 tygodnie, wiec mamy czas na nasączanie go piękną polszczyzną i oczekiwanie na plon pracy naszej rodzicielskiej.

ciekawa jestem, co z ziarna tej naszej kreatywnej słowotwórczej brei wyrośnie. mam pewne racjonalne powody, by oczekiwać w napięciu, gdyż moje własne pierwsze słowo wprawiło w osłupienie i zażenowanie cala rodzinę. gdy już słowo to wypowiedziałam, podobno grubo przed pierwszym ukończonym półroczem, polubiłam je bardzo…  i wyraźnie i z upodobaniem powtarzałam je przez kilka dni ku rozpaczy moich rodzicieli. cóż, prócz dumy, że córka błyszczy elokwencją w tak młodym wieku, był tez mały szkopuł, bowiem moje pierwsze słowo brzmiało du-pa i do tej pory nie wyjaśniono czyja to była krecia robota...



10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Moja pierwsze mocne słowo wypowiedziałam podczas moich 4 urodzin, gdy ojciec kupił mi dwie mocno wymalowane lalki Barbie. Kazałam mu zabierać ode mnie te dz**ki. Cóż niektóre zabawki potrafią wywołać agresję ;P

Vinti pisze...

a ja pamiętam, jak zamiast "imieniny" żenująco długo mówiłam "uuuumieniny" nie wiedzieć dlaczego...
czaresiarski look Stanisława!

Marta Be pisze...

śliczniasty synuś!!! :-) nazwałaś go Stasiu? :-) fantastyczne - szlachetne imię!! :-) mój bobas prawdopodobnie będzie się nazywał Maksymilian - a co ;-) pozdr xxx

Agusiaczek pisze...

Jakaż boska mina Stanisława!
Dupa też słowo, haha, ciekawe skąd Ci się to wzięło ;-)

Kathy pisze...

Ależ śliczne maleństwo! Gratulacje :)

Mamuśka Martuśka pisze...

Ależ fajny gościu! Taki wylightowany:-)zupełnie jak mamunia...Od razu widać, że to Twoje dziecię Aga;-)Ta sama aura nad nim panuje;-)

Coś mi mówi, a raczej jestem pewna, że to będzie strasznie fajne i oryginalne dziecko:-)

Marta pisze...

Rozpłynęłam się na widok Synka :)))

Evelio pisze...

też jestem ciekawa jakim pierwszym słowem Syn Cię zaszczyci:-)wygląda na cwaną bestię i na pewno będzie to coś oryginalnego!:-)

Mamuśka Martuśka pisze...

Kochana czy aby wszystko w porządku? Długo już Cię nie słychać...Martwiem siem.

Agusiaczek pisze...

Halo, gdzie Pani się podziała??