karnawal i noce nieprzespane

definitywnie skończyl sie karnawał. ostatni weekend przepłynął nad miastem w atmosferze hucznych ostatkowych dobijanek - niech się swięci przedpostna hulanka! rok temu w karnawale zaliczaliśmy co weekend spacer po city: od domowych kameralek po miejskie bywalnie. może nie do świtu, bo o tej porze roku wymagałoby to kondycji nie lada, ale głęboko w stronę poranka ociągaliśmy się z powrotami, a łóżkowe przeciąganie i regeneracja trwały nie raz do godzin popołudniowych.

w tym roku zaliczylismy najwięcej nieprzespanych godzin nocnych w naszym związku. i wszystko to bez kropli alkoholu, bez fajek, kawy, kebaba w taksówce i bezkacowo. obyło się też bez tańców i szukania się nawzajem w zatłoczonych przybytkach hedonizmu i płytkiej rozrywki. ten karnawał towarzysko ograniczył się do telefonów i netu. ten karnawał ograniczył się do kreacji bawełnianych, rozciągliwych i latwopiorących a makijaż sprowadził do naturalnie i niepodrabialnie podkrążonych różowych oczu i bladej cery.

ten karnawał obfitowal jednak w odkrycia planet nieznanych, w niezwykłe emocje i rewolty na skalę, jakiej się z M. nie spodziewaliśmy.

a dlaczego? o to trzeba zapytać naszego syna...



 

4 komentarze:

Agata pisze...

serdeczne gratulacje ;* (bo jeszcze nie miałam okazji pogratulować, a podglądam Cię od dość dawna ;))

Mamuśka Martuśka pisze...

Ojjjj kochana.Zeszły karnawał mój jakże był podobny...Aż tęsknoty nutka się pojawiła.
Ale obecny, przez Ciebie opisany jeszcze większą nadzieją i apetytem napawa:-)I dzięki Ci za to:-)

Anonimowy pisze...

tęsknię za postami ze zdjęciami - nie, żebym nie lubiła Cię czytać, bo piszesz i dowcipnie i ciekawie- no, ale zdjęcia Twoich codziennych kreacji to jest coś na co czekam z niecierpliwością :-)

Anna S. pisze...

GENIALNE!