chusty

od dawna nakręcałam się na nosidełko. wydawało mi się, że będę wszędzie go używać i chodzić chodzić chodzić. a tu jednak nie tak łatwo. gdy próbujemy klopsa włożyć w sklepach do róznych nosidełek, ryk następuje prawie natychmiastowy... ciągle się łudzimy, że może jest za mały i za kolejne 2 tygodnie już mu się spodoba :)

chusty zawijane i motane wykluczyłam ze względu na wstręt do owijania się czymkolwiek w upały...
tymczasem przed majówką, kupiłam "na szybko" chustę kołyskę, żeby była na wyjazd i na spacery. ma tylko jeden pas przez plecy, więc miało być wygodnie. oczywiście się nie przydała ale ostatnio przy wyzwaniach związanych z brakiem windy, zaczęłam młodego pakować i działa! nie na długie dystanse, tak w sam raz z mieszkania do samochodu a potem ewentualnie na mini przejście do innego punktu docelowego, ale działa doskonale. młody zadowolony natychmiast wpada w kimę, albo wystawia głowę i zwiedza :)

mam jednak ciągłą obawę przed puszczeniem rąk. asekuruję mu plecy jednym przedramieniem. wydaje mi się, że ta kołyska go za bardzo zgina i że to niedobrze. a nie da się nosić inaczej...
ktoś coś wie o patentach tego typu?

 



10 komentarzy:

Hafija pisze...

Ostatnie zdjęcie: "A tu jest nalewak!"

Małgorzata Głowacka pisze...

Główka powinna trochę mniej wystawać - niestety maluszkowi się to może nie spodobać, ale wtedy też to "wygięcie", którym się niepokoisz nie będzie "przegięciem" :))) w chuście kolyskowej nosiłam dziecko bardzo długo, prawie do 8-go miesiąca, od 5-go na biodrze, ale potem przeszlam na chustę wiązaną, która nam służyła nawet dla dwulatki jak "nóżki" bolą :) teraz przy drugim dziecku pozbyłam się poprzednich chust i mam najwspanialsze nosidło TULi - polecam, jest na prawdę świetne. Pozdrawiam :)

Mamuśka Martuśka pisze...

Ale słodki ten Twój klopsik:-)A za mną właśnie chusta chodzi...I niebawem ją zakupię, a chodzić i bachutać będziemy gdy nie będzie skwaru...

Anonimowy pisze...

Ja swojego maluszka tylko kilka razy nosiłam w chuście. Mój kręgosłup nie wytrzymał.

a-good-buy Moja moda pisze...

Dzięki za odwiedziny na moim blogu :) Bardzo podoba mi się twój styl, Twój syn i Twój blog :) Przypominają mi się moje dylematy sprzed 4 lat kiedy urodził się mój synek :) Jeśli chodzi o nosidło to u mnie sprawdziła się chusta. Tyle, ze nie kupowałam, ale uszyła mi mama. Uszyła - znaczy obrębiła pięciometrowy kawał materiału pościelowego :)

Marta Be pisze...

fajny wynalazek! a Stasiu jaki zadowolony!! :-)

Vinti pisze...

Staszek jest mocarny - ostatnie zdjecie rzeczywiście wymowne :))) a Ty, Mamusiu, chwyciłaś super figurę - chyba ostro pracujesz nad sobą?! Rewelka!

Alcyna pisze...

Mały rozkłada mnie na łopatki i rozczula na maksa. W niemowlęctwie Młodej chust w zasadzie jeszcze nie było, albo było o nich zbyt cicho. Miałyśmy nosidełko. Polubiła w wieku ok 4 miesięcy i od tego czasu spisywało się doskonale (obeszłyśmy razem dzięki niemu np. całe Góry Świętokrzyskie). Wcześniej może byłaby i zadowolona,ale znajdowała się zbyt blisko mleczarni, co powodowało jedynie zainteresowanie ssaniem ;) A co do chust. Na babyboom (www.babyboom.pl/forum) jest dział o chustowych dzieciach. Jakieś porady itp. Nie czytałam za wiele, ale pewnie można dowiedzieć się to i owo.

Anonimowy pisze...

Hej
Podczytuję Cię czasem więc pozwolisz, że się krótko wypowiem. Sama w kołysce nie nosiłam (tylko elastyki i tkane) więc w tej kwestii nie doradzę, ale polecam Ci zadać pytanie na tym forum: http://www.chusty.info/forum/forum.php
Tam są doradcy chustonoszenia i dziewczyny, które mają hopla na tym punkcie ale naprawdę się znają i chętnie dają wskazówki.

A jak młody będzie starszy to kup sobie nosidło ergonomiczne. Ja mam Tuli i sprawdza się genialnie.
Pozdrawiam!

Agnes in Wonderland pisze...

Kurczę, widzę że dzidziuś jeszcze malutki a Ty masz taką świetną figurę- godne podziwu ;)
Jaki śliczny uśmiech na drugim zdjęciu :)