krew z krwi

bywają związki frazeologiczne, których używamy nie zastanawiając się szczególnie nad ich genezą  czy głębszym znaczeniem. są na tyle powszechne i zużyte, że po prostu coś mówimy i wszystko jasne. dziś w nocy pogłębiłam swoje doświadczenie i spenetrowałam nieznane mi dotychczas płaszczyzny znaczeniowe sformułowania "krew z krwi". jasnym jest, że mały człowieczek jest wynikiem mixu rodzicielskich substancji i krew pojawia się wśród nich w dosyć oczywistej czołówce. dziś też poznałam nowe oblicze macierzyństwa...

o 2 w nocy po karmieniu z przerażeniem dostrzegłam, że młodemu ulewa się nie tylko mleko, ale i KREW!!!! groza mnie sparaliżowała: mój 8-dniowy klopsik broczy: trzewia pogruchotane, popękane jelitka, dziury w otrzewnej i inne tego typu wizje spłynęły na  mnie natychmiastowo. no to telefony do lekarzy. niestety szastający wizytówkami szanowni lekarze w środku nocy odbierać nie chcą. no to ostre dyżury. najbliższy czynny to Medyczny Luxus.

wsiadamy w samochód, jest -20stopni, pakujemy klopsa jak małego kosmonautę i jedziemy. najpierw obudzona pani na recepcji tonie w biurokracji bo taki mały 8-dniowy człowiek nie ma peselu no i jak go przyjąć? hmmm… a my z nogi na nogę i do k! nędzy! czy ktoś może zobaczyć nasze dziecko???? wreszcie przychodzi zaspany lekarz: o matko to dziecko ma tylko 8 dni????? reakcja nie nastawia nas pozytywnie... no dobrze, pokazuje mu pieluszkę, na której jest ulewka młodego z wyraźnymi kłaczkami krwi. jeszcze mokre i wyraźne i na białej tetrze nie pozostawia wątpliwości. a lekarz do mnie spanikowany: czy pani jest pewna, że to krew? miałam ochotę walnąć go w łeb i zażądać zwrotu 180zl za wizytę a potem jeszcze pozwać "placówkę z 24h dyżurem pediatrycznym". ma-sa-kra. koleś jedyne co z siebie wydusił to: yyyeee to chyba do szpitala trzeba jechać, zostanie tam pani kilka dni na obserwacji i powinno się wyjaśnić... oooooo jasne, czekać…
takiego wała! no to biegiem do samochodu i do dziecięcego szpitala na ul.krajunadbałtyckiego. w tym momencie dzwoni do nas ten nieszczęsny konował i sugeruje potem po szpitalu dać mu może znać, bo on jest ciekawy wyjaśnienia tej sytuacji. aaaaaa!

a w szpitalu na ul.krajunadbałtyckiego wprawdzie pozornie czas się zatrzymał w głębokim socjalizmie ale ludzka życzliwość i kompetencja lekarzy wyprzedzają epokę. spokojny pan Dr najpierw obejrzał moje sutki potem dokładnie młodego i od razu uspokajająco i pewnie oznajmił, że młody zjadł trochę matki... niewidoczne dla mnie uszkodzenia bolących piersi i ssak ssący z mocą i efekt taki, że młody jest krwiopijcą! zjada matkę! ulżyło mi... niech je ale żeby zdrowy był! prawie się rozpłakałam ze szczęścia.

ehhh… no i właśnie to oznacza dla mnie po tej nocy tytułowe sformułowanie. jak jesteś gotowa na objedzenie sutków i płaczesz z radości, że to wyjaśnienie makabrycznej zagadki, to chyba powoli stajesz się prawdziwą matką... krew z krwi... 

a swoją drogą to niezła ohyda. a co, gdyby młody zamierzał być wege?  ;)

PS. Wszystkie nazwy zostały zmienione… mścić się nie będę ale na przyszłość swoje wiem.



foto: www.geektoys.pl

7 komentarzy:

yoaha pisze...

uwielbiam Twoje wpisy :D

EevvaStyle pisze...

hehe jaki smoczek!

Anonimowy pisze...

haha - miałam dokładnie to samo, moja starsza córka ulała kiedyś mlekiem z krwią - oczywiście podobna panika, ale nie jechałam do lekarza, tylko zadzwoniłam do niego (on od razu wiedział co to jest ;-)): fakt moje sutki też masakrycznie były pogryzione :-)

Eve-r-green pisze...

Ten smoczek mnie zabił :-D

Doganiam Motyle pisze...

oj można się nieźle przestraszyć, moje najgorsze zdrowotne doświadczenie z małym to ataki padaczki po których tracił pamięć i nie pamiętał kim jesteśmy, jak się ruszać, najpewniej po szczepiące, był szpital, było mnóstwo badań na szczęście to za nami. ale zawsze wszystko warto sprawdzić jeśli chodzi o tak małe dzieci, nawet jeśli się okażę że to coś błahego, zdrowia dla małego

Alcyna pisze...

Kochana, to może ja Ci dam nr do mnie?? taniej by Ci wyszło i bez wychodzenia z domu :DDDD
Sama nie przerabiałam (chyba mam cycki z żelbetonu ;) ), ale to podobno często się zdarza.
A i na moim pulpicie nawigacyjnym bloga widzę kawałek wielce interesującego Twojego wpisu z kawałkiem synka. Mam nadzieję, że zobaczę resztę ;)

karla226 pisze...

super jest ten smoczek, hehe
KarlaWorld