13.02 - czytać chcę :(

zaczopowana intelektualnie w tej swojej ciąży nie jestem sobą. czas wolny nieobarczony terminarzowymi chłostami i umysłowym zdyscyplinowaniem presji służbowych obowiązków jawił mi się jako zrelaksowany raj biblioteczny. nadrobię wszystkie zaległości lekturowe. nie będzie mi już więcej wstyd, że nie pamiętam lektur obowiązkowych albo moralnie i snobistycznie obowiązkowych w towarzystwie: sięgnę po hrabala, bobkowskiego, wrócę do konwickiego i iwaszkiewicza, może jakieś wielkie klasyczne moby dicki tez połknę. wszak czas wolny i pobłażliwość wobec mojego stanu oraz długie zimowe wieczory to idealna kombinacja, by taki plan realizować...
ale nie!
okazało się, że nie!
podstawową barierą okazało się moje całkowite rozkojarzenie i niemożność skupienia uwagi na tekście dłużej niż kilka minut. skupienie na tekście... phi... ja w ogóle nie wiem, co czytam, nie wiem o czym czytałam przed chwilą i w sumie wiem jedno: wcale mnie to nie interesuje za bardzo!
zgroza!
wracam wielokrotnie do tych samych stron, porzucam kolejne książki, kolejne okazują się beznadziejne a ja tak bardzo chciałabym odwrócić uwagę od kręcącego się w brzuchu nurka... no i w ten sposób dotarliśmy do 37 tygodnia - chęć odwrócenia uwagi od smyrania w podbrzuszu i przekonania, że to czop mi już wypada jest gigantyczna,  a ja nie mam co czytaaaaać!!!!!!!
synuuuu, odpuść matce choć na chwilę ostatnią! 

Brak komentarzy: