kupa, nie kwiatki

pogoda, jaka jest każdy widzi. wyrwanie pełnego dnia „na sucho” z dzieciem na powietrzu jest od jakiegoś czasu wyczynem. ale udało się. cały dzień w parku. czad! rytuał zdawać by się mogło niezakłócalny, bo przećwiczony wielokrotnie: spotkanie z E., wstępny leniwy spacerek, karmienie, młody odpada, my kawiarenka, ploteczki pod parasolami, mrożona kaweczka, młody się budzi i rozdaje uśmiechy, spacer na gofra, karmienie, młody odpada, ławeczka w uroczym cieniu, ploteczki w toku, koniec drzemki, spacer i młody gada z drzewami, późnym popołudniem powrót do domu, karmienie, tata wraca, dobijanie syna chłopackimi aktywnościami, kąpiel, karmienie, spanie...

absolutnie udany scenariusz. miało być tak ponownie... tymczasem... początek, jak zawsze super: spotkanie z E., wstępny spacerek, kawiarenka, ploteczki, karmienie i tu pierwsza niespodzianka: młody NIE odpada... no i zaczęły się schody. skracając historię: gnom spał nie-wie-le, E.oberwała ulewką dwukrotnie, co przyjęła z godnością bo ma słabość do młodego, nie dało się siedzieć w kawiarni bo marudził, że nuda, w alejkach siedzieć też się nie dało bo na słońcu żar i sauna po wczorajszych deszczach, na ławkach w cieniu komary wściekłymi hordami napadały, więc też się nie dało. pocięło nas niemiłosiernie a klops przegonił nas bez litości bo próby przysiadania kończyły się rykiem... znój, pot i łzy. krwi na szczęście nie było. 

było za to jeszcze coś. finał. z werblami i przytupem. gnom na rękach czule przez matkę lulany w samej pieluszce, bo upał, strugę musztardy zaserwował jakoś bokiem niewytłumaczalnie... no i biała bluzka matki (wszak to park królewski, więc wyglądać trzeba jakoś estetycznie i kulturalnie) zyskała nowe oblicze...


8 komentarzy:

Marta Be pisze...

mnie mój maluch też umorusał dzisiaj na żółto, kiedy przebierałam mu pupkę.. hehe :-)

Anonimowy pisze...

Iście królewski wzorek :)

Mamuśka Martuśka pisze...

No bo tak kochana trole nie próżnują;-)Nasze baby też już chuligani zamiast jak truśka ze scenariusza leżeć i wielkimi oczami zza nyna łypać tylko;-)

Ale kupa ZAWSZE, powtarzam ZAWSZE i niezmiennie upragniona i wielkie szczęście macierzy sprawiająca.
Aczkolwiek na bluzce jeszcze mi jej nie zaserwowano;-)

Hafija pisze...

Pięknie, pięknie!

Mama Julisiaczka pisze...

No to Staśko dał czadu na spacerze, oj dał...
Ale z dwojga złego lepsza kupa niż jej brak:)

miejskiewiejskie pisze...

buahahahaha choć pewnie Tobie do śmiechu nie było:) Bluzka ładna nie ma co - pozostaje się przyzwyczajać. a i spokojnych spacerów raczej nie pamiętam. Pamiętam za to jaka byłam wściekła jak patrzyłam na mamy/babcie w parkach, które wchłaniały gazetki na ławkach a ja dyrdałam jak ta głupia...

Evelio pisze...

też tak masz, że plamy z kupy na białych tkaninach po praniu są widoczne, a gdy ubranie wyschnie nagle znikają? mój mąż nazywa to wietrzeniem kupy:-)

Anonimowy pisze...

Moja córka dzisiaj rano ojcu spieszącemu do pracy taki numer zapodała. No cóż, mógł śliwek nie podawać :P