di end of szit story


nigdy nie byłam fetyszystką dziecięcej kupy. pewnie dlatego, że młody nigdy pod tym względem nie był wymagający: idealne porcje o stosownych parametrach regularnie pojawiały się i tyle. przyznaję, że z lekką pobłażliwością przysłuchiwałam się długim i wielowątkowym dyskusjom o konsystencji, zróżnicowaniu, częstotliwości, odcieniu, bukiecie, stymulacji termometrem itp. zgroza! - myślałam. 
i jak tu się dziwić postronnym, że mówią o syndromie dziecięcej pieluchy uciskającej mózg rodzica, skoro ja sama mam tematu po uszy, a właściwie po łokcie, czyli jednoznacznie dość. nuda. 
no i tak sobie tkwiłam cicho okopana w antykupowej opozycji. do czasu... ostatnio młody zafundował mi bowiem kilka fekalnych przygód i nagle okazało się, że to są najzabawniejsze i najbardziej pasjonujące historie, jakimi chciałabym się ze światem dzielić i w głębi duszy czekam na aplauz.
uświadomiwszy sobie swą straszliwą przemianę wzięłam się w garść. pocieszam się też, że nie palpacyjne określanie właściwości kału mnie fascynuje a zaledwie kilka istotnie komediowych gagów z kupą w roli głównej. no, ale kupa kupą pozostaje. niniejszym więc temat dziecięcych odpadów produkcyjnych dla własnego zdrowia psychicznego, z szacunku dla otoczenia i sympatii znajomych oficjalnie zamykam...



przepraszam, zgubiłam źródło foto :( 





7 komentarzy:

Hafija pisze...

...ah sheisse ja też muszę, ale nie mogę... ;)

Anonimowy pisze...

Jakoś przeżyjemy choć trochę szkoda bo watki modowe przeplatane historiami o kupie (czasem w jednym poście) tworzą nader przyjemny kontrast :)

Mamuśka Martuśka pisze...

Przesssstań, co to za mama co o kupie dziecięcia swego nie pogada choć czasem. Zatem nie krępuj się bo gówienko to gówienko i tyle!Ja osobiście opowieści Twe gówniane uwielbiam. Pomyśl może jedynie o odpowiednich słuchaczach zamiast zamykać od razu.

PS. Idąc za zachwytem nad osobą Twoją i wzorem estetykę mą szafiarską nęcącym, zakupiłam sobie wczoraj moje pierwsze pieluchomajty!!!Zakochałam się zaraz po przymiarce domowej i wróciłam po jeszcze jedne! Na razie jestem na etapie zachwytu nad nimi i kontrowersji ulicznych wzbudzaniem;-)

agakry pisze...

No dooobra, to może jeszcze kiedyś coś o kupie wrzucę :)))

@MM uważaj kochana bo wzbudzanie kontrowersji ulicznych wciąga i uzależnia :) a potem nawet nie wiesz kiedy samo się dzieje :)

Anitasienudzi2 pisze...

hahahahahahahahaaaaa,jesteś jedyną znana mi matka ,która taki samosąd na sobie zastosowała :p
ja do dzisiaj o kupach opowiadać lubię i nawet nie zauważyłam,ze po tylu latach bez pieluchy ona mi nadal mózg uciska :p

Rashly pisze...

to ja musze sie zaglebic w te posty bo nie bylam na ich etapie a wydaje sie ze fascynujacy temat:D ja tam kupy lubie, moj luby nie bardzo wiec poczytam jemy pewnie Twoje historie:D
aczkolwiek tryskajacy raz wulkan po wczesniejszeym "wyciskaniu" rozbawil mnie ale tez zabryzgal wszystko wiec wole zeby jednak takie sytuacje dzialy sie w pampersie:D nie zlicze ile przescieradel juz musialam zmienic naszych bo na naszym lozku kupe robi sie najlepiej:D

Ala pisze...

na neonatologii mieliśmy mini wykład na temat dziecięcej kupy, szczególnie smółki i jej braku zapachu, ale również było o siuśkach: w ciągu pierwszego tygodnia są tak idealne, że nie trzeba prać nawet fartucha lekarskiego :)