przeżyj to sam

nawet dla najbardziej empatycznego słuchacza opisy niektórych doświadczeń życiowych brzmią jak zbiór komunałów. no bo jak zrozumieć entuzjazm, wzruszenie, doniosłość, gdy wypowiadane słowa opisują pierwszą miłość, stratę kogoś bliskiego, dziki orgazm czy zdobycie everestu? niby zrozumiałe zdania, czasem bardzo obrazowe opisy, czytelne porównania a jednak pustka i niemożność pojęcia... a wystarczy przeżyć coś takiego, by wystarczyło spojrzenie do pełnego porozumienia z drugim człowiekiem.
po dwóch miesiącach od narodzin syna nieraz odpowiadam na pytania: no i jak, ale powiedz jak, czy to prawda? i czuję, że mimo słowotoku i najszczerszych chęci, nie mam szans na bycie zrozumianą przez tych „spoza klubu”. jakbym nie łamała konwencji opowiadania o macierzyństwie, ono i tak pozostanie mistyczną zagadką dla bezdzietnej przyjaciółki i dla kumpla, który woli psa i playstation od decyzji i zobowiązań. i z czasem uczę się odpowiadać krotko i treściwie, z entuzjazmem, ale bez fanatyzmu i pozostawić takim osobom cud samodzielnego odkrycia na potem. a wtedy wystarczą nam krótkie zdania i spojrzenia w oczy do pełnego porozumienia :)))



8 komentarzy:

Mamuśka Martuśka pisze...

Aguś czasem czytasz mi w myślach. Ostatnio krążył mi w głowie ten temat. Tak właśnie rodzą sie u mnie pomysły na posta. Krążą. A czasem ktoś - a najczęściej Ty ubiera pomysł mój w słowa. Zdjęcie boskie. widzę, że nie tylko ja takie ewolucje karmieniowo - cycusiowe wyczyniam:-)Całuski!

clatite pisze...

Ani ciąży ani macierzyństwa nie da się chyba niewtajemniczonym opowiedzieć. Ja mimo zaawansowanej ciąży cały czas czuję się jeszcze "spoza klubu", ale zupełnie inaczej już patrzę na rodziców z wózkami. I odnoszę wrażenie, że z jednej strony to coś zupełnie naturalnego, wręcz banalnego mieć dziecko, jak się patrzy z zewnątrz. A z drugiej strony, gdy to dotyczy nas, dzieje się rewolucja zupełnie nie do opisania.

Vinti pisze...

Aaaaaaaaaamen :))) ale słodziak się przytula, też takie pozycje znamy :))))

Alcyna pisze...

to ja Cie teraz przy okazji tego wpisu zapytam o coś, co jakos umykało mi przy rozmowach z innymi mamami. Bo dotykasz w tym poście poniekąd i tego. Powiedz mi, czy Ty też czasami (poza miłością bezgraniczna, zachwytem i tym wszystkim, co się właściwie nazwać nie da) masz wrażenie, że zdarzył Ci się cud i że to niemożliwe wręcz, że takie "cuda" dzieją się codziennie innym?? Że to niemożliwe, że inni tez tak to odczuwają?? Że Ciebie dotyczy coś najbardziej wyjątkowego na świecie i nijak nie dociera do Ciebie fakt, że to przecież naturalne, dosyć oczywiste i codzienne mieć dziecko

Hafija pisze...

ja wyczyniam takie pozycje przy stacjonarnym PC :)
wracając do wątku głównego - ja już się nie staram tłumaczyć, czasem wprost mówię: "nie rozumiesz chyba że masz dziecko" :)

Agata Ma Piec pisze...

heh, coś w tym jest. nie zrozumiesz az ciebie hormony nie zaślepią ;)
powiedziała matka karmiąca przy laptopie

cheers

A.

Anonimowy pisze...

fAJNA JESTES;-)

Marta Be pisze...

i dobrze bo nie ma sensu :-)