nie mam co


Kiedyś zima i wiosna obfitowały w towarzyskie zderzenia. Zderzenia, ale i zdarzenia - były bowiem spotkania spontaniczne, przypadkowe i niezaplanowane oraz kalendarzowe, organizowane z przygotowaniami i wielkim finałem. Teraz zderzyć się można w markecie przy półce z pieluchami :) no nie bywa się. Zwyczajnie się po prostu nie bywa. Nie zostało za dużo par nierozmnożonych a te rozmnożone, co mogą się urwać nie urywają się zwykle grupowo tylko jakoś tak nieskoordynowanie pojedynczo. Dlatego okazji do wyjścia na miacho w ciuchach innych niż "no fajne, bo się szybko wkłada, nie gniecie i śliny nie widać" mam niezbyt dużo. Ale jak już mam, to oczywiście nie mam co na siebie… aaaaaaa! 









3 komentarze:

Mamuśka Martuśka pisze...

Ale rarytasik!Modowy wpis u Agi - mmmmmmmniamuśnie;-P

Katarzyna Szymańska pisze...

Eeee, no na pewno nie jest tak źle ;-) Racja, wreszcie troche mody ;-)

ola wiecha pisze...

Założyć można cokolwiek, dodatkami można się wystroić;-)