Lotnisko i dworzec

W krótkim czasie refleksji całe mnóstwo. Podróże jednak dają człowiekowi inną perspektywę i odjazd mentalny, niezależnie od pokonanej odległości. Z pewną złośliwością czekam na Euro i te dzikie tłumy turystów rozentuzjazmowanych sportową emocją, przybywających z rożnych stron świata. Śmiem podejrzewać, że nie wszyscy kibice będą biegle władać angielskim, o polskim nie wspominając. Tymczasem nasza infrastruktura podstawowa, czyli lotnisko i dworzec centralny to próba dla wytrwałych. Z M. trochę już po świecie podróżowaliśmy: prywatnie, służbowo, rzucało nas w rożne strony mniej lub bardziej cywilizowane. Nie zdarzyło nam się zgubić nigdy, (chyba, że wdawaliśmy się dobrowolnie w spor z gps-em :)), mimo że często nie znamy języków krajów docelowych czy tranzytowych, a w niektórych nawet miejscowych alfabetów. Wszędzie jednak międzynarodowe oznaczenia są tak czytelne i oczywiste, że turysta nawet kmiot zgubić się nie może. W szeroko pojętym dobrym interesie wszystkich jest ułatwić drogę turyście, bo jak się zgubi, to będzie się plątać i kłopoty generować. Więc lepiej tabliczki i strzałki przygotować niż na głupie pytania na migi odpowiadać. Ale nie u nas. Ubawiliśmy się ostatnio, wracając do kraju ludowego, bo na naszym pięknym nowym lotnisku najpierw długo szukaliśmy windy, żeby z wózkiem się ze schodów nie stelepać a potem trafiliśmy do odlotów zamiast po bagaż. Natomiast w hali bagażowej, gdzie teoretycznie miał się pojawić nasz dobytek, koczowali taborem jacyś młodzi ludzie. Na moje uśmiechnięte pytanie w informacji: gdzie bagaż i co tu się stało, usłyszałam, że „to Żydzi proszę pani się zlatują i coś z nimi trzeba robić, a bagaż to tam dalej... Zatkało mnie ale z obawy o zdrowie psychiczne, nie wnikałam. Czekał na nas dziadek i znowu śmiesznie się zrobiło, bo trzy razy próbował wjechać na parking i za każdym razem system oznaczeń wyrzucał go poza. W końcu stanął nielegalnie. Liczne płoty, barierki, słupki skutecznie dezorientują i wyprowadzają na manowce a dziadek raczej nie należy do tych „życiowo pogubionych” i na lotnisku bywa regularnie...
Druga historia to dworzec nasz piękny odczyszczony strup w centrum stolicy. Są nowe wucety! Jea! Jest kilka nowy wiatek i ławeczek! O żesz! Naiwna chciałam się tam dostać z wózkiem z dzieckiem i to z drugiej strony ulicy! O nie ma lekko! Nu nu nu... Ktoś mi musiał znieść wózek bo windy brak! Na terenie samego dworca są podjazdy dla niepełnosprawnych i schody ruchome, ale i tak poruszanie się z wózkiem to makabra. Młode matki wiedzą chyba, jak wygodnie pokonuje się wysokie schody ruchome z wózkiem i dzieciem na rekach... Trasę powrotna zaplanowałam przebiegle, korzystając ze schodów ruchomych pod Marriottem, które prowadzą wprost do hotelu. Tyle, że trzeba o tym wiedzieć, a skąd ma to wiedzieć turysta z Ukrainy? Co za absurd...
I tak sobie teraz piszę, jadąc pociągiem Inter City. Kawa, herbata, ciasteczko, na korytarzu diody kolorowe i czysty dywanik, a w tojlecie? Klasyka gatunku - zupa kałowa...
Welcome to Poland! 




nowa toaleta na Centralnym - a jednak można? 


1 komentarz:

Katarzyna Szymańska pisze...

Zaiste kibelek kreatywny. Ale najbardziej to kreatywne jest Twoje określenie - odczyszczony strup ! ;-)