przeludnienie

mówi się o przeludnieniu... w kontekście osobistej ciąży temat staje się odległy i abstrakcyjny. nabiera jednak konkretnych kształtów, gdy w wakacyjny weekend odwiedzi się jedno z przypadkowo wybranych miejsc „wypoczynku i rekreacji” rodaków. to jest niewiarygodne, że ludzie odnajdują w tym radość. grille porozstawiane na trawniku oddzielającym chodnik od brunatnego akwenu: koce, ręczniki, torby, ubrania… rodzinne stadła stłoczone z własnej woli w warunkach wyjątkowo odrażających. konsumpcja, kąpiel, drzemka, romantyczne intymności, biegnie pies, płacze dziecko, państwo obok się kłócą, pani na leżaku w bieliźnianym staniku jara fajka za fajkiem metr od wózka z ryczącymi bliźniakami, wyrostki obowiązkowo sączą browary, grille kopcą, samochody parkują jak tylko się da najbliżej… o nieeee…
ale może o to chodzi w życiu, żeby czerpać pozytywną aurę  z małych rzeczy…








Brak komentarzy: