"W" herbatę

Z pieluchami to jest tak, że dobre są te, których się nie zauważa. Są miękkie, lekkie, elastyczne, łatwo się zapinają, nie uciskają, nie puszczają bokami, nie przeciekają, nie śmierdzą i ogólnie jakoś tak działają, jak trzeba po prostu. Zdawać by się mogło, że przecież o to chodzi z założenia i każdy producent powinien w logiczny sposób dążyć do zaspokojenia oczywistych potrzeb dziecka i matki, ale okazuje się, że nie wszyscy widocznie mają te same kryteria i pieluchy na rynku są skrajnie różne. Nie będzie zestawienia ani porównań bo śmieszą mnie tego typu rankingi i czasu mi na to szkoda, ale próbowaliśmy już różnych wersji pieluchowych i ciągle wracamy do jednej marki, która spełnia wszystkie nasze postulaty i tyle.

Tymczasem otrzymaliśmy do spróbowania pieluszki, o których wcześniej nic nie słyszałam. Ciekawostka. Koncept oryginalny i zaskakujący. Pieluszki zawierają warstewkę zielonej herbaty! Producent powołuje się na jej dobroczynne właściwości wykorzystywane w medycynie wschodu: „ekskluzywna warstwa pieluszek GREENTY z liści zielonej herbaty zapewnia skuteczną ochronę przeciw swędzeniu, podrażnieniom i wysypce, hamując aktywność bakterii i grzybów. Dzięki specjalnej technologii zdrabniania i suszenia zielona herbata użyta w produkcji naszych pieluszek GREENTY przejawia swoje wyjątkowe właściwości już przy 30°C. Zielona herbata posiada przyjemny aromat. Działając na węch dziecka, pozwala mu się rozluźnić i sprzyja zdrowemu snu.”

Na stronie producenta takich chwytliwych komunikatów jest sporo. Zbija mnie z tropu niezmiennie hasło: Nawet dziecko może zrobić herbatę! Według mnie w tym kontekście hasło powinno brzmieć: Nawet dziecko może zrobić W herbatę! Ale nie będę się naigrywać bo o pieluszkach a nie marketingu miałam napisać...

Faktycznie pieluszki są miękkie, lekkie i wygodne. S. przeżywa właśnie apogeum swej ruchliwości i spisały się dzielnie jeśli chodzi o pozostawanie na miejscu właściwym podczas jego gimnastycznych ewolucji. Mają niedrapiące rzepy, elastyczny tył na pleckach i ogólnie niczym nie ustępują marce, której używamy codziennie. Nie wiem, czy to siła sugestii, czy zwykły zbieg okoliczności, ale noce z herbatą były dłuższe :) S. spał dłużej niż zwykle… Nie sądzę, żeby akurat zioło w gaciach aż tak mi gościa zaprogramowało… może jestem niedowiarkiem, ale nie łączę tych faktów mimo zapewnień producenta. Jedyna wtopa, jaką zaliczyły pieluchy to boczny przeciek gęstego po spacerze - S. wywijał niezłe koziołki z ładunkiem w spodniach i ładunek się wydostał. Być może sytuacja była najzwyczajniej nie do opanowania ale trafiło akurat na te pieluchy, więc donoszę… ale tylko raz! Jeśli chodzi o reakcje skóry młodego, to nie zanotowaliśmy żadnych zmian: normalnie, różowo, gładko i prawidłowo. Czyli dobrze :).

Ogólnie herbaciane pieluchy wypadły bardzo w porządku. Nie spodziewałam się, ale muszę przyznać, że gdyby były w moim sklepie pod domem to pewnie zaczęłabym je stosować zamiennie z obecnymi. Zwłaszcza na noc :)






1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Może zamiast pisać blog, zatrudnij się w reklamie.
Konkludując: Kończ Waść, wstydu oszczędź.