Usypianie dziecka bywa upiorne. Czasem pada jak kłoda a czasem walczy jak lew.
Czasem mam cierpliwość i bawi mnie dziecięca kreatywność w odwracaniu mojej
uwagi od usypiania. Dziś ubawiłam się i wzruszyłam. Zaczęliśmy od standardów:
czytanie muminków, zabawa w alfabet, mizianie i przytulanie. Potem młody zaczął
się wymykać scenariuszowi mamusi: śpiewamy miała
baba koguta, jesteśmy głodni, bardzo chce nam się pić, koniecznie musimy
się dowiedzieć, czy mama muminka znalazła ziemię dla róż pod latarnią morską,
wspominamy jak tata odjechał pociągiem a potem znowu bardzo chce nam się pić i
trzeba zdjąć skarpetki a potem jedną założyć.
Lekko znużona zaczęłam udawać, że
śpię. Syn leżał koło mnie, skubał mój rękaw, równy oddech się uspokoił a ciałko
zmiękło. Odetchnęłam z ulgą a tu nagle gość wstaje! Ja spod oka obserwuję, bo
oficjalnie przecież już śpię. Młody człowiek o złotym sercu przyniósł do łóżka wszystkie
samochody i w moich nogach przykrył je kołderką. Potem wszystkie pluszaki ułożył
kolo poduszki swej ukochanej w zasięgu reki. Następnie rozprostował kocyk i walnął
się na twarz. Niestety, jak naciągał kocyk na plecy, to nogi odkrywał, a miało być
równo, więc się napocił ale dokonał swego. Wreszcie wtulił się we mnie pod równo
ułożonym kocykiem i zakrył sobie twarz. Po mniej więcej trzydziestu sekundach
spal…
2 komentarze:
Aleeeeeeeeeeeee słodzizna...Uwielbiam Stasia;-*
Kochany:-)
Prześlij komentarz