Usypianie dziecka bywa upiorne. Czasem pada jak kłoda a czasem walczy jak lew.
Czasem mam cierpliwość i bawi mnie dziecięca kreatywność w odwracaniu mojej
uwagi od usypiania. Dziś ubawiłam się i wzruszyłam. Zaczęliśmy od standardów:
czytanie muminków, zabawa w alfabet, mizianie i przytulanie. Potem młody zaczął
się wymykać scenariuszowi mamusi: śpiewamy miała
baba koguta, jesteśmy głodni, bardzo chce nam się pić, koniecznie musimy
się dowiedzieć, czy mama muminka znalazła ziemię dla róż pod latarnią morską,
wspominamy jak tata odjechał pociągiem a potem znowu bardzo chce nam się pić i
trzeba zdjąć skarpetki a potem jedną założyć.
Lekko znużona zaczęłam udawać, że
śpię. Syn leżał koło mnie, skubał mój rękaw, równy oddech się uspokoił a ciałko
zmiękło. Odetchnęłam z ulgą a tu nagle gość wstaje! Ja spod oka obserwuję, bo
oficjalnie przecież już śpię. Młody człowiek o złotym sercu przyniósł do łóżka wszystkie
samochody i w moich nogach przykrył je kołderką. Potem wszystkie pluszaki ułożył
kolo poduszki swej ukochanej w zasięgu reki. Następnie rozprostował kocyk i walnął
się na twarz. Niestety, jak naciągał kocyk na plecy, to nogi odkrywał, a miało być
równo, więc się napocił ale dokonał swego. Wreszcie wtulił się we mnie pod równo
ułożonym kocykiem i zakrył sobie twarz. Po mniej więcej trzydziestu sekundach
spal…
05.06.2013 Mielno – archiwum
No i się zakochał. Ma na imię Zosia i ma wielkie oczy odurzonej jagnięciny. Myślę,
że omotała go już wtedy, gdy pierwszy raz zobaczył ją na rowerze. Miała różowe
rajstopy i podwiniętą sukienkę.
Potem sypnęły się uśmiechy w basenie z kulkami, szybka akcja pod stołówką i szarmanckie odprowadzanie do windy.
Stanisław bierze ją teraz za rękę, macha przez okienko, zaprasza to plastikowego salonu i kwiaty darowuje.
W sidła miłości wpadł i to literalnie, wypadając przez okno plastikowej rezydencji...
Pierwsza wakacyjna miłość...
Potem sypnęły się uśmiechy w basenie z kulkami, szybka akcja pod stołówką i szarmanckie odprowadzanie do windy.
Stanisław bierze ją teraz za rękę, macha przez okienko, zaprasza to plastikowego salonu i kwiaty darowuje.
W sidła miłości wpadł i to literalnie, wypadając przez okno plastikowej rezydencji...
Pierwsza wakacyjna miłość...
28.05.2013 Mielno – archiwum
Dziś burza obudziła nas zanim telewizja śniadaniowa rozpoczęła emisje. Burza
spoko, ale żeby na wakacjach i żeby budzić w niedziele rano? Owsiankę i kakao jedliśmy
oglądając program dla rolników na temat dotacji unijnych dla juhasów. Bardzo pouczające
a owieczki zacnie wspierały regularne rozwarcie paszczy dziecia.
Potem wycieczka samochodowa bo co robić skoro trzeci dzień mgła i 13 stopni... na początek latarnia morska w Gąskach - zasadniczo najfajniejsze było błoto na parkingu i automat z hipopotamem zjadającym kulki. Potem sentymentalna podroż mamusi do Sarbinowa: dużo wspomnień romantycznych i brawurowych i refleksja, ze nie spodziewałam się 20 lat temu ze z własnym dzieckiem tymi samymi ścieżkami się przejdę... głównym punktem wyprawy miał być Kołobrzeg, a skończyło się na truchcie po starówce i schabowym jak podeszwa... takie to te nadmorskie rozrywki, gdy pogoda dopisuje.
Potem wycieczka samochodowa bo co robić skoro trzeci dzień mgła i 13 stopni... na początek latarnia morska w Gąskach - zasadniczo najfajniejsze było błoto na parkingu i automat z hipopotamem zjadającym kulki. Potem sentymentalna podroż mamusi do Sarbinowa: dużo wspomnień romantycznych i brawurowych i refleksja, ze nie spodziewałam się 20 lat temu ze z własnym dzieckiem tymi samymi ścieżkami się przejdę... głównym punktem wyprawy miał być Kołobrzeg, a skończyło się na truchcie po starówce i schabowym jak podeszwa... takie to te nadmorskie rozrywki, gdy pogoda dopisuje.
24.05.2013 Mielno - archiwum
8.00 -
Horror. Nie wierzę. Pogoda bez zmian... 13°C, wilgoć, mgła, jesienna Irlandia i
to głęboko północne ostępy…
21.00 - Jednak się udało. Cały dzień na powietrzu. Przefukani na maksa, jod się z nas uszami wylewa. No ale jakby nie było po to wszakże przybyliśmy nad ten arktyczny akwen!
Umiejętność dnia: bulgotanie. Trzeba było nam wycieczki nad morze, żeby się nauczyć robić blurrrblurrrblurrrr w wannie z wodą! A jednak podróże kształcą!
21.00 - Jednak się udało. Cały dzień na powietrzu. Przefukani na maksa, jod się z nas uszami wylewa. No ale jakby nie było po to wszakże przybyliśmy nad ten arktyczny akwen!
Umiejętność dnia: bulgotanie. Trzeba było nam wycieczki nad morze, żeby się nauczyć robić blurrrblurrrblurrrr w wannie z wodą! A jednak podróże kształcą!
Subskrybuj:
Posty (Atom)