przed wakacjami – archiwum

Bezdzietnym osobom, które z wyższością oceniają rodziców w amoku, życzę niespodziewanej wielodzietności. Przed letnim wyjazdem na trzy tygodnie z synem nad morze usiłowałam ogarnąć wiele spraw. Byłam bardzo zmęczona, niewyspana i żyłam w chaosie, próbując zapiąć ostatkiem sił wszystkie guziki. Nie lubię licytacji, kto ma więcej na głowie, ale ulało mi się wobec pewnej osoby, że tyle tego i że to pakowanie i próba przewidzenia wszystkich sytuacji, jakie mogą się pojawić w podroży z dwulatkiem i ilość niezbędnych gadżetów... 

i usłyszałam: "no ale nie róbmy paranoi, przecież jedziesz na urlop na trzy tygodnie”. 

Uznałam ten brak empatii za niegodzien dalszej polemiki... może kiedyś też z dzieckiem nad morze pojedzie...




6 komentarzy:

Karlita pisze...

Fakt wakacje z dzieckiem zwłaszcza małym to nie taka sielanka :-))) Z własnego doświadczenia powiem tylko przy pierwszym dziecku jest się w takim amoku ;-) Później jest już łatwiej mimo iż dzieci więcej ;-)

eveleo pisze...

też zmagam się z podobnymi komentarzami, rozumiem, a życzenia trafne !

Anonimowy pisze...

rok temu - gdy pakowałam się na miesiąc nad morze z roczniakiem wydawało mi się, że "za rok" będzie lepiej, łatwiej, mniej - otóż bzdura - ból głowy co zabrać, czego nie zabierać ten sam, klamotów o dziwo tyle samo, jakieś tam foteliki i wózki zastąpiły rowerki i inne tałatajstwo. Poza tym nie ma problemu - można czegoś nie zabrać, tylko po co potem wydawać pieniądze i dublować w razie czego coś co już posiadamy... :)))
Pozdrawiam
Go

Kasia DirtyFashion pisze...

Uwielbiam jeździć na wakacje z moimi chłopakami ( 2 i 6 lat ), ale ciężko mi taki wyjazd nazwać wypoczynkiem ;)


http://kasiadirtyfashion.blogspot.com/

Anonimowy pisze...

Ja też nie zdawałam sobie sprawy. Teraz wiem, bo jestem dziwczynki. Ale szczerze wcześniej też bym tak mogła skomentować. Nie wiedziałam ani tego co trzeba mieć ze soba majac dziecko, ani tego co czuje się do dziecka, nie wiedziałam nic. Jak byłam w ciąży trafiłam na Twój blog, przczytałam w tą i z powrotem. Pamiętam ten wpis jak twój synek wyciąga rzeczy z komody, też tego nie rozumiałam, (jak to?) teraz rozumiem. Czekam na każdy wpis. Pozdrawiam serdecznie Sylwia z Łodzi

krykry pisze...

Z wielkim wzruszeniem i przyjemnością poczytałam sobie jak było kiedyś!
Kocham Cie moja synowo:)