Duma z samodzielności dziecka czasem potrafi przerodzić się
w błaganie niebios o wehikuł czasu. S. od kilku miesięcy ma wyjęte boczne
szczebelki z łóżeczka i sam wychodzi z niego po przebudzeniu. Wzruszające
plaskanie bosych stópek, lub dzwonienie skarpetek z bąbelkiem oznajmia, że
nadciąga zaspany miś. Jest zwykle koło 6.30 a nawet 7, więc bez dramatu.
Jeszcze się trochę podkołdernie przewracamy i można przeciągnąć temat
oficjalnej pobudki.
Wolność łóżeczkowa ma jednak swoją czarną stronę. Młody może
do nas przyjść nie tylko rano, ale o każdej porze, co z upodobaniem czyni od
kilku dni. Bezceremonialnie ląduje w rodzicielskiej strefie bezpieczeństwa i
zapada w głębie snów własnych, rujnując nasz spokój. Na dwoje dorosłych ludzi o
wzroście raczej ponadprzeciętnym spada grad ciosów wystosowanych przez
bezbronne dziecię nie mające metra!
No i weź tu śpij rodzicu, gdy delfina pluszowego ogon masz w
nosie a kolano ciepłe chłopięce zarzucone na szyi… mały łokieć precyzyjnie i
natrętnie zaczepia o łuk brwiowy, a gładziutka pięta szybuje konsekwentnie w
okolicę żuchwy. Taaaak, śpij rodzicu… Twoje ukochane młode tuli się, by znienacka pieluchą ciepłą zatkać Ci dopływ
tlenu czułym gestem „kocham spać Ci na twarzy”… Śpiiiij… może jutro przyjdzie
dopiero po 3…
11 komentarzy:
Nie pocieszy Cię to zapewne, ale... Młoda moja własna, lat za moment 7 przychodzi co noc. Jeśli nie przyjdzie (co zdarza się nie częściej niż raz w miesiącu), mam czarne wizje i boję się sprawdzić z rańca czy żyje ;)
Namiętnie wpycha mi pięty w okolice intymne wielce (w pidżamach śpię zatem tylko), miętosi bezwiednie uszy, zarzuca kopyta, zapiera się o jedno głową, by mieć możliwość odpowiednio mocno spychać odnóżami drugie, przyłazi z poduszką, pluszowym nietoperzem, miniaturowym misiem, którego rano znaleźć nie można, a trzeba koniecznie, nierzadko z jakąś barbie, albo innym cudem grożącym wybiciem oka. Ale, teraz najważniejsze- przyzwyczaiłam się!!! Lubię nawet :D Nie oduczam, bo brak mi motywacji odpowiedniej by o silnej woli nie wspomnieć. Skoro ona potrzebuje, a ja mogę spać całą noc na brzuchu, to... no to wolę tak, niż spędzić kilka godzin na przenoszeniu do pokoju własnego, usypianiu, uspakajaniu i innych rzeczach, na które nie mam ochoty w środku snu.
moja córcia koło roczku jak była chora spala mi na brzuchu i klacie srednio wygodnie ale mozna było pospac co uwielbiam wiec nie narzekalam .
jak karmiłam dzieci piersia to spaly z nami w łózku było mi wygodniej,
teraz obydwoje śpią sami i nawet niech sie nie ważą do mnie przyłaźić i sie rozpychać
:D No kurdele, lubię Cię/Was czytać:D
Ja myślę że to kwestia przyzwyczajenia niestety. U nas sytuacja jest odwrotna, niekiedy , raz na kilka miesięcy Młody wędruje do swojego łóżeczka i to jest hardkor bo się budzę w środku nocy i nieprzytomna zadaję sobie pytanie czy 9 miesięcy ciąży i dwa lata życia Młodego to był sen czy jawa:)
Cierpliwości Nam życzę :)
Moje Bable nie sa z tych "wedrujacych"... A Ty raduj sie z matkowania temu malemu maluszkowi, bo dzieci tak strasznie szybko rosna..:(( Pozdrawiam.Anka
Plus taki, że człapie i zasypia, u nas nie człapie, bo jeszcze nie może, więc nawołuje, a jak już nawoła to zaczyna dyskotekę, klaszcze w naszym łóżku, wkłada nam palec do nosa, kręci się, wierci i gada gada gada. Rekord to imprezka od 24 do 2. I spij tu rodzicu...
http://demotywatory.pl/1909975/Koparko-spycharka
No, kochana, taki lajf ;-)
uwielbiam takie rodzinne foty:)
Nawet się nie obejrzysz jak to będzie tylko pięknym wspomnieniem, pozdrawiam i obserwuję :)
Gratuluję ciekawego bloga! Zapraszam też do siebie, aktualnie zachęcam do udziału w konkursie z nagrodami: http://odkrywczamama.blogspot.com/2012/11/wygraj-zestaw-do-wczesnej-nauki.html Pozdrawiam i do zobaczenia ;)
Super tekst :) Zostaje na dłużej ;)
Prześlij komentarz