strong is new skinny

Skinny nie byłam nigdy. Strong się zdarzało, jednakowoż konsekwentnie zawsze było daleko od skinny. Marzyłam o byciu wątłą drobnokościstą subtelnością, którą nosi się na rękach w naturalnym odruchu, która tonie w swetrze swojego mężczyzny, a każdy ciuch romantycznie otula kibić smukłą, podczas gdy włos długi falujący rozwiewa wiatr, podkreślając eteryczny charakter całości. No nie dało rady. Kościosłup mocny, otulony masą mięsną bardziej Jagienki niż Świtezianki. Wzrost z tych raczej górnych naówczas poziomów w żeńskiej populacjiJak teraz patrzę na foto z młodości, choć presji na skinny jeszcze się nie czuło, to dużo teraz dałabym za tamto ciało...
Wpisując się w trend better strong than skinny lansowany ponoć przez niektóre gwiazdki hollywood, zawzięłam się i patrząc w lustro postanowiłam, że mimo lat i kilogramów nazbieranych, jeszcze wszystkim pokażę. Pokażę przede wszystkim sobie, że dam radę, a i literalnie pokażę wynik wszem i wobec  :)  i ruszyłam. Dwa razy w tygodniu, żeby się nie zamęczyć ale systematycznie. Śruba jest przykręcana regularnie i po miesiącach kilku nadal pocę się i stękam ale "osiągi" są nieporównywalne do początkowych. Cóż, 25kg...
Jak mawiał Maślana: baj baj maszkaro :) 







before party


Jak się matka uwalnia z pieleszy domowych, to bywa, że czasem trudno jej okiełznać entuzjazm :)




apehanger na piersi


Ciuchy są raczej babską domeną i potwierdza to układ mój rodzinny. Stado nasze trzyosobowe dzieli się na laski, co się stylem jarają (czyli ja), oraz twardzieli, co raczej styl w poważaniu mają niewielkim (czyli oni dwaj). Dla uproszczenia wykluczając klopsa z konkurencji, pozostajemy z M. w wiecznej wzajemnej opozycji w kwestiach ubioru. Bo ja lubię i nie wstydzę się, że lubię. Może nie jestem wystylizowana jak ci, co wyglądają „nie zależy mi zupełnie”, ale dobrze się czuję, jak mi lustro uśmiech satysfakcji serwuje. Tymczasem M. ma swoje ulubione rzeczy, które jeszcze z czasów kawalerskich rewolucję przemysłową pamiętają i jest im wierny. Boje toczą się więc co jakiś czas. Pada sakramentalne pytanie „w co mam się ubrać?” – i ja słyszę na ogół „w co chcesz”, a on słyszy na ogół listę ciuchów wraz z butami i szalikiem i wówczas to ja słyszę „ej, noooo…”.

Jest jednak temat, który samca stylistycznie jara - MOTOR. HD bo przecież inne jednoślady to twory niepełnosprawne. Dlatego i ciuch musi być adekwatny. Mnie temat jara mniej, a już estetyka firmówek HD kładzie mnie na łopatki. Nie lubię różu i kryształków nawet jeśli się układają w czaszki. Usiłuję jednak czasem wejść w konwencję dziewczyny harleyowca i zbieram stosowne elementy garderoby z entuzjazmem tym większym, im bardziej są one nieoczywiste.

No i tu właśnie do pointy się zbieram, bo nabyłam bluzkę, co mi radość sprawiła ogromną. T-shirt za dwa zyla - dobrej jakości z czadowym nadrukiem miał jedną wadę: naderwaną bawełnę przy metce na karku. No i leżał dość banalnie bo fason unisex nieforemny. W takich sytuacjach uwalniam wewnętrznego kamikaze i pozwalam sobie na nieodwracalne akcje szwalniczo-destrukcyjne. Urypałam ściągacz przy szyi, przecięłam wykończenia na rękawach i na dolnym brzegu. Przy szyi zrobiła się miękka łódeczka a na pozostałych krawędziach podwójne ruloniki. Popularność zmiętolonej rozciągniętej bawełny jest po mojej stronie i bluzka nabrała stylowego „łacha” charakteru. 
I tyle gadania – oto klasyczny apehanger na piersi mej :)






koniec na początek

blog prowadzę już prawie dwa lata. nie było planu, a właściwie był jakiś taki skromny, kameralny, mój. a się rozeszło, rozhulało, rozszalało. i w pewnym momencie z mojej perełki niepostrzeżenie hydra wylazła. a bo to czasu nagle zabrakło na pisanie i upychać zaczęłam w sumie to, co mnie w innych blogach irytowało. mimo, że zawsze pisałam o produktach jakoś mi bliskich, to jednak proporcje padły na ryj i faktycznie bliżej mi się do słupa zrobiło. dziękuję anonimom, jak zawsze życzliwym, że kubeł pomyj zaliczyłam i trochę mnie to zdyscyplinowało. 
na nowy początek, koniec produktówki. i wracam do fotek. wprawdzie poniżej będzie dowód, jak trudno jest bezszkodowo zrobić sobie foty, gdy dziecię wokół szaleje, ale będę próbować i nad jakością zdjęć też popracuję. ale nie będę się bawić w szafiarskie wygibasy, tylko wracając do korzeni bloga, dokumentację robić sobie będę na starość, jak to sobie czasem na co dzień wyglądam i co po głowie mi chodzi... i tak to właśnie :)