mono - symptomy kryzysu

Uświadomiłam sobie ze wstydem ostatnio, że poziom intelektualny moich zapisków runął na łeb, żeby nie napisać subtelniej. Zastanawiałam się onegdaj nad wszystkim: jak będzie, jaka będę, jaki on będzie, jakie ono będzie, co z grudki wykiełkuje, jak to jest być rodziną taką dorosłą i prawdziwą. Refleksji było mnóstwo, niektóre naiwne, bezpodstawne, inne prorocze, trochę egzaltowane, ale coś w tej głowie trybiło. Hormony swoje robiły, burzyło się, huczało, tajfuny skrajności latały, ale mieliło. Mieliło tez milion tematów bieżących, kulturalnych, społecznych, medialnych… i nagle czarna dupa. 
Flauta pieluchowa zupą jarzynową wzbierająca. Mamałyga umysłowa. Bielmo mózgu. Kasza intelektualna. Źle mi z tym. Czuję, że staję się zombie matką. Taką, co to zawiesza się na placu zabaw w roli robota stróża karmiciela. Mało mam okazji do spotkań towarzyskich, jeszcze mniej do spotkań z ludźmi bezdzietnymi. Doskwiera mi mono. Monotonia monotematycznej monocodzienności. 
Ogarnia mnie nieodparte wrażenie, że nie mam o czym rozmawiać z „normalnymi”, że poczucie humoru wyjałowiło się do poziomu „a kuku oahahahhahaha”, że książki które są jedną z niewielu rozrywek nie stanowią jakoś wystarczającej podniety do wielowątkowej dyskusji wieczorem przy piwie… i jakoś mi tak monokryzysowo…

A syn mi na to wtedy tak, jak widać poniżej... no i o czym ja mam gadać więcej?


7 komentarzy:

Dag pisze...

Mam bardzo podobnie - tylko tyle napiszę.

Annaslomka pisze...

O ludzie, jakbym o sobie czytala.. Mamalyga, to bardzo dobre slowo... Pociesze Cie troche. Poczytalam. Umysl masz nadal lotny. I syna fajnego. I cudny kolor wlosow, mi nigdy taki nie wychodzi, buuuu. Ale zycie i tak jest piekne. Chwilami ;) Pozdrawiam. Anka Matka Umeczona Z Dwojka Dzieci ;)

Anonimowy pisze...

Jednoczę się z Tobą w tej monotonii... najgorsze jest to,że nawet jak człowiek znajdzie czas na intelektualną ucztę, to szybko ją kończy,bo jest najzwyczajniej w świecie zmęczony calodniowym monitoringiem pisklęcia. Nie przypuszczalam że z takim utęsknieniem będę odliczala dni do powrotu do pracy :-) pozdrawiam

Katarzyna Szymańska pisze...

oj joj, rozumiem :-)

Vinti pisze...

a ja Ci powiem drastycznie, acz optymistycznie - bo się z dzieckiem na tak długo w domu nie zostaje i już, choćbyś nie wiem, jak chciała, oddajesz swój czas tylko dziecku, siebie pogrążając - Kochana, trzeba wykazać odrobinę Egoizmu i poprzebywać kilka godzin w ciągu dnia w innym klimacie ludzko-tematowym... A jak już tak postanowiłaś, że jesteś z dzieckiem w domu tak długo non stop, to musisz się wspiąć na jeszcze większe wyżyny SAMOZAPARCA i organizować swoje samodoskonalenie, w sensie, coś fajnego dla siebie robić, czego widziałabyś wymierne efekty. Oj wygląda mi na to, ze przez chwilunię użalasz się nad sobą - spoko możesz - tylko za długo tego nie rób.... Wiesz co, ja bym chętnie zobaczyła, jak znowu odrestaurowujesz jakąś starą szafę czy coś... :) Buuuźka! Do dzieła!

Kasiulina pisze...

Wiele mamusiek przechodzi taki kryzys. Jak słucham niektórych koleżanek, które mówią, że ich małżeństwa są idealne i wychowywanie dzieci ksiązkowe to śmiech mnie rozbiera. Zawsze mówię, że w takim układzie muszą postarac sie o 3 dzieci jeszcze, bo ja po dwójce mam dośc rozrodu :) A wtedy "wybucha" dyskusja pt. nie, nie jedno wystarczy, bo to nakłady, lekarze, szczepienia, karmienia, troszeczkę kolek ( co wychodzi po fakcie). Nie ma idealnie. Ważne by poszukać czegoś co nam daje radość i pozwala się oderwac od codzienności, pieluch, obiadków, spacerków itd. Komu jak komu, ale Tobie to co robisz wychodzi świetnie. Ja wiem jedno każda z Nas ma takie trudne okresy.

Mamuśka Martuśka pisze...

I ja się jednoczę...
Dlatego nie ma co się załamywać, tylko w raz - dwa - trzy szybko trzeba coś wymyślić. Coś pośredniego, żeby i wilk i matka i dziecię syte było, nie mówiąc już o owcy;-P